Obserwatorzy

sobota, 16 maja 2015

O sexshopie, bieliźnie i płomiennie rudych włosach

Kolejne spotkanie w hotelu? Czemu nie! Mans musiał zaplanować dla nas coś wyjątkowego, skoro z takim uporem maniaka naciskał na ten pomysł. Coraz bardziej podobał mi się fakt, że to ON dyktował warunki i przebieg większości naszych spotkań. Fantazji z pewnością mu nie brakuje, podobnie jak kreatywności i dobrych chęci. O umiejętnościach łóżkowych już nawet nie wspominam – te stale stoją na najwyższym poziomie.

Czego mogłam się spodziewać? Zupełnie nie miałam na to pomysłu. W co się ubrać? W jaki sposób się przygotować? Cóż... był to całkiem spory dylemat. Stojąc  w sklepie z bielizną zastanawiałam się, jaki komplet powinnam zafundować sobie z tej okazji. Okazało się, niestety, że żadna z sieciówkowych propozycji nie spełnia moich oczekiwań. Zbyt grzeczne, zbyt zakrywające i nieco nijakie. Moja w pełni zdegustowana mina musiała zwrócić uwagę stojącej nieopodal klientki, bowiem przysunęła się w moim kierunku i cichutko zagadnęła:
„Pani też się nic nie podoba?”
Zaciekawiona zmierzyłam ją wzrokiem. Miała około 30 lat, płomiennie rude włosy i drobne piegi na nosie. Jej błękitne oczy, duże i mądre, jaśniały taką specyficzną aurą sympatii, podobnie jak pełne usta, wykrzywione w delikatnym uśmiechu. Ubrana była raczej prosto, typowo i skromnie, choć zapewne pod tymi ciuchami kryła się całkiem powabna figura. Było to widać już na pierwszy rzut oka.
„Zgadza się. Żadna z propozycji nie przemawia do mnie. Zastanawiam się, czy jestem w stanie wybrać z tego cokolwiek.” - przyznałam szczerze.
Wtedy ona nachyliła ku mnie swoje usta, a ja niespodziewanie poczułam, jak przeszywa mnie dreszcz podniecenia. Starałam się jak najmocniej stłumić myśli, kołatające się po mojej głowie.
„Jestem Jowita.” - przedstawiła się, podając mi swoją chudą dłoń - „Jeśli nie masz innych planów na najbliższą godzinę, to zapraszam Cię do mojego sklepu.”
„Prowadzisz butik z bielizną?” - zapytałam zaskoczona.
„Tak... ale nie tylko. Z resztą sama zobaczysz.”
Zachęciła mnie ta tajemniczość. Postanowiłam jej zaufać.

Po kilku minutach spaceru dotarłyśmy w miejsce, którego wyjątkowo się nie spodziewałam. Sexshop! Nigdy nie przypuszczalibyście, na pierwszy rzut oka, że ta drobna dziewczyna ma nie tylko ogniste włosy, ale i piekielny temperament. Wcale nie wstydziła się swojej profesji – można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że była z tego wyjątkowo dumna. Poza całym asortymentem różnorakich zabawek i gadżetów, odpowiadającym chyba wszystkim możliwym fetyszom, posiadała także spore zaplecze bielizny. I tu jej propozycja okazała się celnym strzałem w dziesiątkę. Miałam wyjątkowe szczęście, że byłyśmy zupełnie same w jej „królestwie”, bowiem mogłam bezkarnie przechadzać się między lustrami w całym sklepie, niczym modelka na wybiegu. Jowita z pełnym profesjonalizmem przyglądała się moim wyczynom w kostiumach uczennicy, seksownej policjantki, pastereczki, kocicy... nawet postaci z bajek! I kiedy już wydawało mi się, że znalazłam właśnie idealną, inną niż wszystkie propozycję na wieczór, za każdym razem Jowita kręciła nosem.
„To nie to...” - powtarzała - „Jest zbyt wulgarne, nie pasuje do Ciebie, po prostu nie.”
Dopiero przy 12 komplecie wykrzyknęła uradowana:
„To jest to! Doskonale!”
Miałam na sobie wówczas nieprzyzwoicie króciutki kitelek pielęgniarki, z bardzo dużym dekoltem. Moje piersi prezentowały się w nim znakomicie, zwłaszcza, że do zestawu dołączony był biały, doskonale dopasowany biustonosz push-up. Legendarny biust Pameli Anderson nie mógłby teraz równać się z moim. To na pewno przykułoby uwagę Mansa... Dzięki fantazyjnemu czepkowi pielęgniarskiemu, przyozdobionemu czerwoną koronką wydawałam się o kilkanaście centymetrów wyższa, a wysokie, czerwone szpilki na platformie tylko potęgowały ten efekt! Do tego oczywiście białe pończochy, z falbankami i czerwonymi kokardkami z tyłu... istne szaleństwo.
Przespacerowałam się wzdłuż długiej lady, skupiając na sobie wyjątkowe zainteresowanie Jowity. Z otwartymi ustami wpatrywała się w lekko wystające spod przykrótkiego mundurka pośladki... Wreszcie zatrzymałam się blisko niej, zakręcając zalotnie kosmyk włosów wokół palca.
„Wiesz... przydałyby się jeszcze jakieś stringi. Najlepiej białe. Znajdziesz coś dla mnie?” - zapytałam uprzejmie.
Nie odpowiadała. Wciąż gapiła się na mnie jak zahipnotyzowana.
„Jowita?”
Otrząsnęła się nagle.
„Aaach. Tak. Już szukam.”
Zanurkowała pomiędzy regałami i po minucie już wracała do mnie z bielizną w dłoni.
„Przymierz, czy będą pasowały.”
Odruchowo pochyliłam się, by założyć stringi, jednak w porę zdałam sobie sprawę, jakim nietaktem byłoby wypięcie swoich zupełnie nagich wdzięków w stronę Jowity. Nie śmiałam zaproponować jej, by mi pomogła. Zaoferowała to sama, a ja bez zastanowienia przyjęłam jej propozycję. Oparłam się o chłodny blat. Jowita przykucnęła na wprost mnie i przełożyła obie moje stopy przez cieniutkie sznureczki. Delikatnie sunęła nimi w górę, pieszcząc dotykiem swoich palców delikatną skórę moich łydek i ud... zrobiło mi się gorąco. Naciągając stringi na biodra, nie obyło się bez ukazania jej oczom mojej gładkiej jak jedwab i powabnej brzoskwinki. Aż westchnęła na ten widok. Chciałam poprawić ułożenie dolnej części, która miała zakrywać moją wrażliwą kobiecość, jednak jej zwinne dłonie znacznie szybciej wsunęły się pomiędzy uda. Musiała poczuć, jak bardzo wilgotna byłam, bo obie natychmiastowo zarumieniłyśmy się. To prawda. Cholernie podniecała mnie od samego początku i musiałam przyznać to przed samą sobą.
„Jest piękna...” - szepnęła, unosząc swoje oczy ku górze - „Czy nie miałabyś nic przeciwko temu, abym... posmakowała jej soczystości?”
I natychmiast wstrząsnął mną dreszcz emocji. Odchyliłam głowę ku tyłowi – niech się dzieje, co ma się stać. Nie unikniemy przecież pożądania. Prędzej czy później i tak nami zawładnie. Jowita uznając to za akt pełnego oddania i zaufania, odchyliła stringi i łagodnie rozwarła moje uda, masując je przy tym ciepłymi opuszkami swoich palców. Zbliżyła usta... a jej wilgotny oddech otulił moją szczelinkę słodką mgiełką rozkoszy. Czując pod dłońmi ułożonymi na pośladkach, że cała drżę, przesunęła językiem po napęczniałych wargach. Ponownie podniosła oczy ku górze, jak gdyby bała się mojej nagłej odmowy. Nic takiego jednak nie miało prawa nastąpić i dlatego przystąpiła do kolejnych kroków... Jej języczek wsunął się głębiej. Bardzo głęboko. Właściwie dotarł aż do miejsca, gdzie nawet delikatne muśnięcia czubka jej zwinnego języczka sprawiały mi niebotyczną przyjemność. Spijała łapczywie każdą kropelkę, która wypływała z mojego wnętrza, pojękując przy tym i oblizując się rozkosznie. Czułam, jak jej chude palce coraz mocniej zaciskają się na moich pośladkach, a język z wnętrza szczelinki wędruje nieco na zewnątrz. Teraz chciała zająć się mim guziczkiem przyjemności, który w kilka chwil mógł dokończyć dzieło. Najwidoczniej zbyt słabo ujawniałam targające mną emocje, bowiem uznała, że potrzebna jest mi dodatkowa stymulacja. Na chwilę odsunęła się ode mnie, a potem usłyszałam trzask zamykanej szafki. Nie wiedziałam, co z niej wydobyła, gdyż moje oczy wciąż pozostawały zamknięte. Nie wiedziałam... do czasu, aż w moją ciasną i śliską szparkę nie wbił się olbrzymi, wibrujący, sztuczny  penis! Zrobiła to tak szybko i delikatnie, iż nawet nie zdążyłam zaprotestować. Otworzyłam tylko szeroko oczy i utkwiłam w niej zawstydzony – zszokowany wzrok. Nie zwracając na mnie uwagi, kontynuowała swoją sensualną grę języka po mojej łechtaczce, podczas gdy gumowy wibrator doprowadzał mnie do kresu wytrzymałości. Chciałam zatrzymać ten moment jak najdłużej. W jakiś przedziwny sposób utrzymać podniecenie w ryzach. Nie udało się. Wybuchłam nagle i głośno, rozlewając po całym pomieszczeniu falę spazmatycznych ochów i achów, czemu z wyraźną satysfakcją przyglądała się moja nowa znajoma. Usunęła zabawkę z mojej pulsującej dziurki, a potem wstała i pocałowała mnie w rozpalony policzek.
„Nie myliłam się. Nie tylko dobrze wygląda, ale i smakuje wyśmienicie.” - wymruczała mi do ucha.
Nim doszłam do siebie, wcisnęła mi do torebki swoją wizytówkę z numerem telefonu.
„Myślę że od czasu do czasu mogłybyśmy umówić się na jakąś kawę... czy coś w tym stylu.” - rzuciła kokieteryjnie w chwili, gdy udawałam się za kotarę przymierzalni na zapleczu.
„Nie mam nic przeciwko temu.” - uśmiechnęłam się.
„To dobrze.” - odparła, odprowadzając mnie wzrokiem.

Po sfinalizowaniu transakcji poszłyśmy jeszcze na gorącą czekoladę i lody karmelowe. Jak gdyby zbyt mało rozkoszy przypadło nam w udziale tego dnia... wręcz przeciwnie! Było jej aż nadto!

Tylko co na to Mans?


~Fantazyjna