Kolejne spotkanie w hotelu? Czemu nie! Mans musiał
zaplanować dla nas coś wyjątkowego, skoro z takim uporem maniaka naciskał na
ten pomysł. Coraz bardziej podobał mi się fakt, że to ON dyktował warunki i
przebieg większości naszych spotkań. Fantazji z pewnością mu nie brakuje,
podobnie jak kreatywności i dobrych chęci. O umiejętnościach łóżkowych już
nawet nie wspominam – te stale stoją na najwyższym poziomie.
Czego mogłam się spodziewać? Zupełnie nie miałam na to
pomysłu. W co się ubrać? W jaki sposób się przygotować? Cóż... był to całkiem
spory dylemat. Stojąc w sklepie z
bielizną zastanawiałam się, jaki komplet powinnam zafundować sobie z tej
okazji. Okazało się, niestety, że żadna z sieciówkowych propozycji nie spełnia
moich oczekiwań. Zbyt grzeczne, zbyt zakrywające i nieco nijakie. Moja w pełni
zdegustowana mina musiała zwrócić uwagę stojącej nieopodal klientki, bowiem
przysunęła się w moim kierunku i cichutko zagadnęła:
„Pani też się nic nie podoba?”
Zaciekawiona zmierzyłam ją wzrokiem. Miała około 30 lat,
płomiennie rude włosy i drobne piegi na nosie. Jej błękitne oczy, duże i mądre,
jaśniały taką specyficzną aurą sympatii, podobnie jak pełne usta, wykrzywione w
delikatnym uśmiechu. Ubrana była raczej prosto, typowo i skromnie, choć zapewne
pod tymi ciuchami kryła się całkiem powabna figura. Było to widać już na
pierwszy rzut oka.
„Zgadza się. Żadna z propozycji nie przemawia do mnie.
Zastanawiam się, czy jestem w stanie wybrać z tego cokolwiek.” - przyznałam
szczerze.
Wtedy ona nachyliła ku mnie swoje usta, a ja niespodziewanie
poczułam, jak przeszywa mnie dreszcz podniecenia. Starałam się jak najmocniej
stłumić myśli, kołatające się po mojej głowie.
„Jestem Jowita.” - przedstawiła się, podając mi swoją chudą
dłoń - „Jeśli nie masz innych planów na najbliższą godzinę, to zapraszam Cię do
mojego sklepu.”
„Prowadzisz butik z bielizną?” - zapytałam zaskoczona.
„Tak... ale nie tylko. Z resztą sama zobaczysz.”
Zachęciła mnie ta tajemniczość. Postanowiłam jej zaufać.
Po kilku minutach spaceru dotarłyśmy w miejsce, którego
wyjątkowo się nie spodziewałam. Sexshop! Nigdy nie przypuszczalibyście, na
pierwszy rzut oka, że ta drobna dziewczyna ma nie tylko ogniste włosy, ale i
piekielny temperament. Wcale nie wstydziła się swojej profesji – można by nawet
pokusić się o stwierdzenie, że była z tego wyjątkowo dumna. Poza całym
asortymentem różnorakich zabawek i gadżetów, odpowiadającym chyba wszystkim
możliwym fetyszom, posiadała także spore zaplecze bielizny. I tu jej propozycja
okazała się celnym strzałem w dziesiątkę. Miałam wyjątkowe szczęście, że
byłyśmy zupełnie same w jej „królestwie”, bowiem mogłam bezkarnie przechadzać
się między lustrami w całym sklepie, niczym modelka na wybiegu. Jowita z pełnym
profesjonalizmem przyglądała się moim wyczynom w kostiumach uczennicy,
seksownej policjantki, pastereczki, kocicy... nawet postaci z bajek! I kiedy
już wydawało mi się, że znalazłam właśnie idealną, inną niż wszystkie
propozycję na wieczór, za każdym razem Jowita kręciła nosem.
„To nie to...” - powtarzała - „Jest zbyt wulgarne, nie
pasuje do Ciebie, po prostu nie.”
Dopiero przy 12 komplecie wykrzyknęła uradowana:
„To jest to! Doskonale!”
Miałam na sobie wówczas nieprzyzwoicie króciutki kitelek
pielęgniarki, z bardzo dużym dekoltem. Moje piersi prezentowały się w nim znakomicie,
zwłaszcza, że do zestawu dołączony był biały, doskonale dopasowany biustonosz
push-up. Legendarny biust Pameli Anderson nie mógłby teraz równać się z moim.
To na pewno przykułoby uwagę Mansa... Dzięki fantazyjnemu czepkowi
pielęgniarskiemu, przyozdobionemu czerwoną koronką wydawałam się o kilkanaście
centymetrów wyższa, a wysokie, czerwone szpilki na platformie tylko potęgowały
ten efekt! Do tego oczywiście białe pończochy, z falbankami i czerwonymi
kokardkami z tyłu... istne szaleństwo.
Przespacerowałam się wzdłuż długiej lady, skupiając na sobie
wyjątkowe zainteresowanie Jowity. Z otwartymi ustami wpatrywała się w lekko
wystające spod przykrótkiego mundurka pośladki... Wreszcie zatrzymałam się
blisko niej, zakręcając zalotnie kosmyk włosów wokół palca.
„Wiesz... przydałyby się jeszcze jakieś stringi. Najlepiej
białe. Znajdziesz coś dla mnie?” - zapytałam uprzejmie.
Nie odpowiadała. Wciąż gapiła się na mnie jak
zahipnotyzowana.
„Jowita?”
Otrząsnęła się nagle.
„Aaach. Tak. Już szukam.”
Zanurkowała pomiędzy regałami i po minucie już wracała do
mnie z bielizną w dłoni.
„Przymierz, czy będą pasowały.”
Odruchowo pochyliłam się, by założyć stringi, jednak w porę
zdałam sobie sprawę, jakim nietaktem byłoby wypięcie swoich zupełnie nagich
wdzięków w stronę Jowity. Nie śmiałam zaproponować jej, by mi pomogła.
Zaoferowała to sama, a ja bez zastanowienia przyjęłam jej propozycję. Oparłam
się o chłodny blat. Jowita przykucnęła na wprost mnie i przełożyła obie moje
stopy przez cieniutkie sznureczki. Delikatnie sunęła nimi w górę, pieszcząc
dotykiem swoich palców delikatną skórę moich łydek i ud... zrobiło mi się
gorąco. Naciągając stringi na biodra, nie obyło się bez ukazania jej oczom
mojej gładkiej jak jedwab i powabnej brzoskwinki. Aż westchnęła na ten widok. Chciałam
poprawić ułożenie dolnej części, która miała zakrywać moją wrażliwą kobiecość,
jednak jej zwinne dłonie znacznie szybciej wsunęły się pomiędzy uda. Musiała
poczuć, jak bardzo wilgotna byłam, bo obie natychmiastowo zarumieniłyśmy się.
To prawda. Cholernie podniecała mnie od samego początku i musiałam przyznać to
przed samą sobą.
„Jest piękna...” - szepnęła, unosząc swoje oczy ku górze -
„Czy nie miałabyś nic przeciwko temu, abym... posmakowała jej soczystości?”
I natychmiast wstrząsnął mną dreszcz emocji. Odchyliłam
głowę ku tyłowi – niech się dzieje, co ma się stać. Nie unikniemy przecież
pożądania. Prędzej czy później i tak nami zawładnie. Jowita uznając to za akt
pełnego oddania i zaufania, odchyliła stringi i łagodnie rozwarła moje uda,
masując je przy tym ciepłymi opuszkami swoich palców. Zbliżyła usta... a jej
wilgotny oddech otulił moją szczelinkę słodką mgiełką rozkoszy. Czując pod
dłońmi ułożonymi na pośladkach, że cała drżę, przesunęła językiem po
napęczniałych wargach. Ponownie podniosła oczy ku górze, jak gdyby bała się
mojej nagłej odmowy. Nic takiego jednak nie miało prawa nastąpić i dlatego
przystąpiła do kolejnych kroków... Jej języczek wsunął się głębiej. Bardzo
głęboko. Właściwie dotarł aż do miejsca, gdzie nawet delikatne muśnięcia czubka
jej zwinnego języczka sprawiały mi niebotyczną przyjemność. Spijała łapczywie
każdą kropelkę, która wypływała z mojego wnętrza, pojękując przy tym i
oblizując się rozkosznie. Czułam, jak jej chude palce coraz mocniej zaciskają
się na moich pośladkach, a język z wnętrza szczelinki wędruje nieco na
zewnątrz. Teraz chciała zająć się mim guziczkiem przyjemności, który w kilka
chwil mógł dokończyć dzieło. Najwidoczniej zbyt słabo ujawniałam targające mną
emocje, bowiem uznała, że potrzebna jest mi dodatkowa stymulacja. Na chwilę
odsunęła się ode mnie, a potem usłyszałam trzask zamykanej szafki. Nie
wiedziałam, co z niej wydobyła, gdyż moje oczy wciąż pozostawały zamknięte. Nie
wiedziałam... do czasu, aż w moją ciasną i śliską szparkę nie wbił się olbrzymi,
wibrujący, sztuczny penis! Zrobiła to
tak szybko i delikatnie, iż nawet nie zdążyłam zaprotestować. Otworzyłam tylko
szeroko oczy i utkwiłam w niej zawstydzony – zszokowany wzrok. Nie zwracając na
mnie uwagi, kontynuowała swoją sensualną grę języka po mojej łechtaczce,
podczas gdy gumowy wibrator doprowadzał mnie do kresu wytrzymałości. Chciałam
zatrzymać ten moment jak najdłużej. W jakiś przedziwny sposób utrzymać
podniecenie w ryzach. Nie udało się. Wybuchłam nagle i głośno, rozlewając po
całym pomieszczeniu falę spazmatycznych ochów i achów, czemu z wyraźną
satysfakcją przyglądała się moja nowa znajoma. Usunęła zabawkę z mojej
pulsującej dziurki, a potem wstała i pocałowała mnie w rozpalony policzek.
„Nie myliłam się. Nie tylko dobrze wygląda, ale i smakuje
wyśmienicie.” - wymruczała mi do ucha.
Nim doszłam do siebie, wcisnęła mi do torebki swoją
wizytówkę z numerem telefonu.
„Myślę że od czasu do czasu mogłybyśmy umówić się na jakąś
kawę... czy coś w tym stylu.” - rzuciła kokieteryjnie w chwili, gdy udawałam
się za kotarę przymierzalni na zapleczu.
„Nie mam nic przeciwko temu.” - uśmiechnęłam się.
„To dobrze.” - odparła, odprowadzając mnie wzrokiem.
Po sfinalizowaniu transakcji poszłyśmy jeszcze na gorącą
czekoladę i lody karmelowe. Jak gdyby zbyt mało rozkoszy przypadło nam w
udziale tego dnia... wręcz przeciwnie! Było jej aż nadto!
Tylko co na to Mans?
~Fantazyjna