Obserwatorzy

sobota, 2 maja 2015

Gorące doznania w całkiem chłodnym klimacie

Kroczyliśmy przez stwardniałą od mrozu ziemię, a pod butami trzaskały nam wysuszone fragmenty kory i gałęzi. Robiło się coraz ciemniej i chłodniej, a końca naszej wędrówki wcale nie było widać. Czułam niemiłosierne zmęczenie, a jedyną rzeczą, o której teraz marzyłam, była gorąca herbata, dobra książka i puszysty koc. Mans, widząc jak leniwie włóczę stopami po trudnym gruncie, od czasu do czasu przyciągał mnie do siebie, całował w czoło i mruczał:
„Już niedaleko. Ale jeśli opadniesz z sił, poniosę Cię na rękach.”
To jasne, że nie chciałam mu pozwolić na taką męczarnię (choć w rzeczywistości ważę niedużo) i dlatego dziarsko zbierałam siły na dalsze etapy wędrówki. Po około dwóch godzinach od opuszczenia przydrożnej karczmy, Mans zatrzymał się i rozejrzał dokoła.
„Zamknij oczy! I obiecaj, że nie będziesz podglądać. To niespodzianka!”
Już samą niespodzianką dla mnie była moja własna reakcja na propozycję wyjazdu z mężczyzną, którego przecież znałam bardzo krótko. Jednakże, skoro przebyłam już tak długą drogę, warto było zaufać losowi raz jeszcze... Posłusznie zacisnęłam powieki i nakryłam je dłońmi. Mans uniósł mnie na rękach i począł pewnie iść przed siebie. Przeszedł przez lekko skrzypiącą bramkę, a potem usłyszałam szczęk klucza w drzwiach i piskliwe zawodzenie dawno nienaoliwionych zawiasów. Postawił mnie na ziemi, a moje nozdrza nagle uderzył zapach żywicy, drewna i wyprawionej skóry. Powoli otworzyłam powieki...

Znajdowałam się we wspaniałym, drewnianym domku, pośrodku dziennego pokoju, połączonego z nowoczesnym aneksem kuchennym. W salonie, poza skórzaną kanapą i pękatymi poduszkami, znajdował się także olbrzymi telewizor plazmowy, stolik do kawy i kominek. Za przeszklonymi drzwiami umiejscowiona została prywatna sauna, a obok łazienka z jacuzzi. Ręcznie wykonane schody prowadziły na górę, do nie całkiem zabudowanego poziomu na antresoli, gdzie znajdowała się mała sypialnia, lecz z całkiem pokaźnym łóżkiem. Aż odebrało mi głos z wrażenia... Wyjrzałam przez okno – takich domków było więcej! A przed nimi turyści, rodziny z dziećmi, ochrona, samochody i quady. Wyglądało to niczym tętniąca życiem osada w środku lasu.
„To ośrodek wypoczynkowy mojego ojca. Kiedyś pewnie go odziedziczę, ale na razie mam inne rzeczy na głowie.”
Zupełnie nie słuchałam jego opowieści. Z entuzjazmem małej dziewczynki biegałam po apartamencie, przeczesując każdy jego kąt.
„Jak tu pięknie!” - piszczałam wniebowzięta - „Rozpal w kominku! Ogrzejmy się trochę... jak ślicznie! Jak przytulnie!”
„Spokojnie, Skarbie...” - Mans przygarnął mnie do siebie - „Chodźmy na kolację do pobliskiej stołówki, na terenie ośrodka. Serwują tam naprawdę pyszne jedzenie. A przy okazji zgarniemy jakieś wino na wieczór.”
Niechętnie opuściłam tak piękne miejsce.

Najedzeni i zrelaksowani powróciliśmy do domku, gdy było już zupełnie ciemno. Mans przyniósł ze sobą, poza winem, cały koszyk niewielkich polanek, by podnieść temperaturę w naszym otoczeniu przynajmniej o 20 stopni w górę! Dzięki doskonałej cyrkulacji powietrza, już po rozpakowaniu walizki mogłam udać się do łazienki w celu zażycia kąpieli. W tym czasie Mans zdążył już wziąć prysznic i nieco ponudzić się w samotności przed kominkiem.

Po wieczornej toalecie Mans zaproponował, aby wina napić się właśnie w jacuzzi, którego jeszcze nie testował. Oczywiście przystałam na tę propozycję, bowiem taki scenariusz wieczora na myśl przywodził mi hollywoodzkie produkcje, w których długonogie blondynki popijają różowe drinki w ekskluzywnym i drogim basenie z masażem perełkowym. Od zawsze chciałam tego spróbować. Pozostawał jeszcze jeden problem - nie miałam przy sobie bikini! Wejść w bieliźnie, czy zrzucić ją i  niczym naga nimfa popijać trunek w wannie pełnej musującej wody? Z oczywistych względów wybrałam tą drugą opcję. Zanim jednak Mans pojawił się w pokoiku z jacuzzi, szybko zrzuciłam z siebie bieliznę i wskoczyłam do przyjemnie gorącej wody. Chwyciłam w dłoń kieliszek, który przygotował wcześniej mój luby i oddałam się tej słodkiej rozpuście. Znów było mi przyjemnie i błogo... zwłaszcza, że wydobywające się z dna bulgoczące kule powietrza z ozonem  wspaniale masowały moje obfite piersi i nabrzmiałą, bardzo wrażliwą łechtaczkę. Lepszego wieczora zwyczajnie nie mogłam sobie wymarzyć... Mans zjawił się dosłownie za kilka minut, odziany w same bokserki. Pomimo, iż w pomieszczeniu panował półmrok  (jedynym źródłem światła był mały kinkiecik na drewnianej ścianie) to i tak udało mi się zaobserwować pokaźną erekcję pod jego czarnymi bokserkami. Nie dałam po sobie poznać zainteresowania tą częścią ciała, bowiem ponownie mógłby mnie uznać za niezłą dewiantkę. Tymczasem to on okazał się bardziej bezwstydny niż kiedykolwiek, na moich oczach obnażając się i zanurzając prężącą się w moim kierunku męskość dokładnie na miejscu obok mnie. Pod spienioną wodą widać było już niestety niewiele, ale nawet ten krótki moment widoku jego nagości doprowadził mnie na zmysłowe szczyty uniesień.
„Wypijmy nasze zdrowie...” - wyrecytował zadowolony, biorąc w dłoń drugi kieliszek różowego wina i stukając nim o cienką taflę mojego szkła. Umoczył swoje usta w doskonałym alkoholu, oblizując je lubieżnie. Wciąż świdrował wzrokiem moje rozmoknięte kosmyki włosów i lekko prześwitujące spod piany krągłe piersi. Opróżnił kieliszek i odłożył go na bok, po czym przysunął się do mnie. Otulił mnie swoim ramieniem ciasno i szczelnie, jak gdyby obawiał się, że mogę mu uciec. Jego dłoń instynktownie powędrowała na moją pupę, a usta z uwielbieniem wpiły się w gładką i pachnącą szyję, obsypując ją milionem kuszących pocałunków. Temperatura pomiędzy nami wciąż wzrastała... aż wreszcie upał stał się nie do wytrzymania. Osuszyłam cały kieliszek, odstawiłam i natychmiast skierowałam swoje dłonie ku jego fascynującym bicepsom i muskularnemu torsowi. Delikatnie stymulowałam go paznokciami i opuszkami palców, a w tym czasie dłonie Mansa powędrowały pomiędzy moje uda, zabawiając się figlarnie z najwrażliwszą częścią mojego kobiecego ciała... Pod opuszkami wyczuł, jak bardzo jestem gotowa na dalsze przeżywanie tych emocjonujących momentów. Palcami wpełznął pomiędzy moje włosy, po czym zacisnął je w garści i przywiódł ku sobie moją głowę, szepcząc:
„Pragnę Cię...”
A więc nasze pragnienia ku sobie były wspólne, niezakłócone i czyste jak północne powietrze. Złagodniałam, pozbyłam się zahamowań i zdecydowałam oddać się bez reszty. Widząc moją uległość i bierność, Mans uniósł lekko moje ciało pod wodą i nabił na swój sztywny pal, przyjmując ułożenie na jeźdźca. Seks w tej pozycji nie sprawiał nam większego problemu, bowiem siła nośna wody pozwalała na swobodne i dowolne unoszenie, a potem opadanie mojego ciała. Podczas gdy ja przeczesywałam jego blond kosmyki nienasyconymi palcami, on wpijał swoje głodne usta w moje sterczące sutki i oblizywał je ze smakiem.
„Moja Mała...” - mruczał zduszonym głosem - „Mój śliczny Skarbie...”
A potem wziął mnie od tyłu. Rękoma oparłam się o brzeg wanny, kiedy razem uklękliśmy na miejscu przeznaczonym do siedzenia. Ponownie zanurzył się w moim łonie, choć tym razem znalazł się nieco głębiej i dokładniej wypełnił całą moją ciasną, lecz ciepłą i rozkoszne smaczną szczelinkę. Posuwał się we mnie powoli, ze stosowną namiętnością i rozkoszą, która płynęła z każdego jego dotyku, złożonego na moich biodrach, pośladkach i podbrzuszu. Zamykałam oczy, pragnąc czerpać jak najwięcej przyjemności ze zbliżenia z tak doskonałym mężczyzną, jednocześnie zapobiegając zbyt szybkiej wędrówce na szczyt orgazmicznych doznań. Wreszcie Mans głośno jęknął, a potem nieco przyspieszył, zaciskając jedną z dłoni na mojej piersi. Dał mi tym do zrozumienia, że jest już blisko kresu wytrzymałości i zaraz TO nastąpi. Uwolniłam swoje ciało z psychicznych więzów i sama dałam się ponieść tej fali. Poszybowałam w górę z prędkością odrzutowca, głośno jęcząc i wyginając całe ciało w seksowny łuk. Impulsacje mięśni mojej pochwy na tyle pobudziły posiadającego mnie mężczyznę, że i jego usta wydały cichy dźwięk rozkoszy... zaraz po tym poczułam, jak moje wnętrze wypełnia się ciepłą i kremową esencją jego męskości. Tak bardzo zadziałało to na mnie, że skuliłam się niczym mała dziewczynka, przeżywając kolejne spektrum doskonałej, cielesnej rozkoszy.

Przez resztę nocy rozmawialiśmy, śmialiśmy się i czule pieścili dotykiem swoje ciała. Zasypiając nad ranem przed kominkiem, gdy już prawie odpływałam w ramiona Morfeusza, Mans szepnął mi do ucha:
„Mógłbym spędzić z Tobą resztę życia. Jesteś spełnieniem moich marzeń...”
Był zaskoczony, kiedy zorientował się, że nie śpię i odwracając się ku jego twarzy złożyłam na tych wydętych, bladych ustach słodki i namiętny pocałunek.
„Nic nie mów...” - szepnęłam, gładząc go dłonią po policzku. - „Po prostu weź mnie w ramiona i już nigdy z nich nie wypuszczaj...”


~Fantazyjna


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz