Obserwatorzy

środa, 25 marca 2015

Trójkąt z dwoma kobietami

„Przepraszam Cię najmocniej. Po prostu zostaję dziś w domu... Sezon grypowy nie oszczędził również mnie.”
No i wszystkie plany posypały się niczym domek z kart. Jeszcze wczoraj umawiałam się z przyjaciółką na spontaniczne wyjście do klubu, a dziś dowiaduję się, że będzie to kolejny dzień który spędzę sama jak palec, znudzona do granic możliwości i zła na przewroty los, który stale podkłada mi kłody pod nogi. Dość już tego! Nawet jeśli ona nie może wyjść, to ja wciąż nie mam nic przeciwko. Być może upiję się samotnie drinkami przy barze, ale przynajmniej nie będzie to kolejny nieciekawy wieczór spędzony przed telewizorem. Takie i podobne myśli motywacyjne towarzyszyły mi jeszcze wtedy, gdy niepewnie przekręcałam kluczyk w drzwiach, tuż przed opuszczeniem mieszkania i wyjściem do klubu. Było to dość dziwne posunięcie z mojej strony, bowiem nie należę do osób na tyle śmiałych, by bawić się swobodnie wśród ludzi, których nie znam. Posiadanie przy swoim boku stałej bywalczyni takich przybytków rozrywek fizycznych dodawało mi znaczącej pewności siebie. Nadszedł jednak czas, w którym należało odciąć wiążącą mnie pępowinę towarzyską i rozpocząć samodzielną przygodę z moją i tylko moją osobowością w roli głównej!
 Na początek – Czarna orchidea i Sex on the beach z podwójną ilością alkoholu. Niestety, nawet wysokie stężenia etanolu nie zdołały przełamać drzemiącej we mnie bariery, która sprawiała, że moje myśli, zamiast koncentrować się na przechadzających się tuż obok przystojniakach, krążyły pomiędzy biurem mojego szefa a naprzeciwległym biurkiem kolegi z pracy. Doszłam nawet do wniosku, że natura zwyczajnie nie przystosowała mnie do bycia przebojową i stąd moja nieśmiałość... i samotność. Wobec tego, jeszcze jedna Margarita... Zdawało się, że tego wieczora, pomimo wcześniejszych obietnic, upiję się przy delikatnie przydymionym barze, w całkowitej izolacji od rozentuzjazmowanego motłochu za moimi plecami. Byłabym co najmniej nieszczera nie przyznając się do posyłania ukradkowych spojrzeń w kierunku przewijających się w moim najbliższym otoczeniu mężczyzn. Żaden z nich nie wykazał jednak stosownej inicjatywy, tak więc bardzo szybko utwierdziłam się w przekonaniu, że nie są oni zainteresowani moją osobą. Było niewiele przed godziną 12, gdy upojona doskonale schłodzonymi drinkami zbierałam się do wyjścia.
„Wychodzisz już?” - niespodziewanie zagadnęła mnie siedząca tuż obok blondynka. Otwierając szeroko opadające ze zmęczenia powieki zmierzyłam ją od stóp do głów. Prawdziwe uosobienie kobiecego piękna! Ta niewysoka jasnowłosa, bardzo zgrabna i filigranowa, była jednocześnie posiadaczką wyjątkowo obfitych piersi, które w połączeniu z krągłymi pośladkami czyniły z niej prawdziwy ideał. Pomimo, że deklaruję się jako osoba zdecydowanie heteroseksualna, to jednak jej widok przyprawił mnie o erotyczne dreszcze.
„Wychodzę. Nic ciekawego się nie dzieje. Mam już dość tego zgiełku... tej walki o mizerne spojrzenia znudzonych mężczyzn. Tej krzykliwej muzyki... Alkoholu również wystarczy mi jak na jeden wieczór.” - odparłam powoli i z powagą, by nie zdradzić przejawów plączącego się już języka. Nieznajoma zaśmiała się perliście.
„Wiesz, jesteś bardzo podobna do mnie pod tym względem.” - wyznała z uśmiechem. „Pozwól mi jednak pokazać Ci, że nawet wśród tej bandy przeciętniaków można odnaleźć osoby, które przemienią ten wieczór w wyjątkowe przeżycie.”
„Stawiam drinka, jeśli pokażesz mi choć jednego takiego faceta...” - jęknęłam zobojętniałym głosem. Moje uszy znów wypełnił jej nieprawdopodobnie ciepły i serdeczny śmiech.
„A kto powiedział, że to musi być facet? Chodź za mną...”
Nie przestając trzepotać zalotnie rzęsami, chwyciła mnie za rękę i zaciągnęła poprzez długi korytarz do słabo oświetlonych drzwi, na których wisiała czerwona tabliczka ostrzegawcza „STAFF ONLY”.
„Dokąd zmierzamy?” - wyszeptałam przez upojone alkoholem usta.
„Oj, nie bądź taka ciekawska! Sama zobaczysz!”
Cichutko nacisnęła na klamkę i wraz ze mną wśliznęła się do środka zaciemnionego pomieszczenia gospodarczego klubu. Poza stertą pudełek, starym materacem, skrzynkami pełnymi alkoholi, beczkami piwa i wątpliwej sprawności sprzętem elektronicznym, znajdował się tam również przestarzały fotel. O dziwo, był on zajęty przez wytatuowaną dziewczynę z czarnymi, krótkimi włosami. Jej ciało było nad wyraz muskularne, jak na kobietę, a spojrzenie dość agresywne i przerażająco trzeźwe. Na nasz widok zgasiła tlącego się w jej ustach Diaruma i natychmiast zbliżyła się w moim kierunku.
„Masz rację... jest piękna... jak mogłam Ci nie wierzyć...”
Nie sądziłam, że słowa te były właśnie o mnie, dopóki nie przeplotła swoich palców z moimi włosami, jednocześnie składając na lekko rozchylonych ustach namiętny pocałunek. Nie tylko krążący we krwi alkohol paraliżował moje ciało... po raz pierwszy, w sytuacji takiej, jak ta, poczułam się wyjątkowo mocno podniecona. Próbowałam odgonić budzące się we mnie myśli, lecz przyłączenie się przepięknej blondynki do tej jakże niewinnej gry, jednocześnie szokowało mnie i napawało nieopisaną przyjemnością. Mogłam jedynie poddać się ich władzy, pozostając głuchą na ostrzegawcze podszepty mojego zdrowego rozsądku. Stałyśmy tak we trzy, zamknięte w tajemnym pokoju na zapleczu, splecione w potrójnym pocałunku swoimi wilgotnymi językami i ciepłymi ustami. I nie miałam nic przeciwko, gdy ich dłonie synchronicznie pozbawiały mnie kolejnych części garderoby, później także bielizny. Od wielu miesięcy nie czułam się tak podniecona, jak w tamtej chwili. Zupełnie nie rozumiałam reakcji swojego ciała na tego typu bodźce... Nigdy przecież nie przypuszczałabym, że moje rozognione libido pokusi się o skierowanie swojej uwagi właśnie na dwie, napalone do granic możliwości nieznajome dziewczyny. Zażenowanie mieszało się zaskoczeniem, podniecenie z seksualną frustracją... Widząc moją kompletną dezintegrację z otaczającym światem, pełnym przecież takich wspaniałych erotycznych bodźców, obie panie postanowiły wprowadzić mnie powoli w krainę swoich niewinnych igraszek. Silniejsza z nich delikatnie pchnęła mnie na wygodny fotel, a sama ułożyła się na materacu, czekając na reakcję ze strony seksownej blondynki. Ta, nie czekając już ani chwili dłużej, zrzuciła z siebie resztki ubrań, odsłaniając przede mną najseksowniejsze damskie ciało, jakie kiedykolwiek przyszło mi podziwiać. Przejmująca dominującą rolę czarnowłosa wielbicielka tatuaży, powoli okrywała ciało swojej wybranki milionem wyuzdanych i wulgarnych pocałunków. Jej język rozrysowywał mapę stref erogennych na całej powierzchni mlecznobiałej skóry filigranowej blondynki, która wciąż wiła się jęcząc i oplatając dłońmi swoje nabrzmiałe piersi. Tym głośniejsze zdawały się jej krzyki, im bardziej palce i usta kochanki zbliżały się w kierunku jej kobiecych zakamarków... Cóż za ekscytujący widok. Moje dłonie instynktownie, niemal bezwiednie, skierowały się pomiędzy ciepłe i gładkie uda, rozpoczynając doskonałą grę wstępną, w asyście obłędnego spektaklu, który właśnie rozgrywał się na moich oczach. Dziewczęta z gracją i niepohamowanym pragnieniem przyjemności ocierały się o siebie wilgotnymi z podniecenia szczelinkami, pieszcząc przy tym i intensywnie masując swoje rozkoszne wzgórki. Niewiele brakło, a doświadczyłabym przedwczesnej ekstazy na widok doskonałej pozycji 69 w ich wykonaniu – było to jak cudowna konstelacja dwóch idealnie dopasowanych ciał, rzeka przepływającego kręgu energii, seksualne yin i yang... specjalnie dla mojej satysfakcji i przyjemności. Nie zapomniały o mojej obecności, choć w czasie ich zbliżenia wydawało się, jak gdyby świat dokoła nich zwyczajnie przestał istnieć. W jednym momencie zbliżyły się do mojego ciała i delikatnie rozchyliły drżące z podniecenia uda. Całując jednocześnie te prawdziwe, jak i intymne „usteczka”, przyprawiały moje myśli o kompletne szaleństwo na ich punkcie. Całą sobą pragnęłam jak najdłużej przeżywać te wyjątkowe chwile, gdy ich gorące dłonie z taką czułością gładziły moje piersi, podbrzusze i szyję... A ich języki, które naprzemiennie pieściły mnie na zewnątrz i od wewnątrz, odnajdując nawet magiczną ścieżkę do puku G, powoli wynosiły mnie na orgazmiczną orbitę. Rakieta wystrzeliła z wielkim hukiem... a raczej krzykiem. Tylko głośna muzyka uchroniła mnie przed usłyszeniem przez wciąż balujących nad nami i obok nas niczego nieświadomych ludzi... W prawdzie, było mi zupełnie wszystko jedno, czy ktokolwiek nas widzi, słyszy i nagrywa... Pragnęłam tylko nie opuszczać ich ramion tamtej nocy.
 Nie pamiętam, jakim cudem znalazłam się we własnym łóżku nad ranem. Nie pamiętam nawet, czy to wszystko, co właśnie opisałam, zdarzyło się naprawdę. Czy to sen, czy jawa...? Nie ważne. Największe znaczenie ma dla mnie właśnie to, że wreszcie dowiedziałam się kilku ciekawych faktów o swoich preferencjach, które zamierzam wykorzystać... Może nawet w najbliższym czasie.

~Fantazyjna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz