Obserwatorzy

sobota, 28 marca 2015

Striptiz

Nie jest łatwo być samotną. Zwłaszcza, gdy pogoda sprzyja spacerom, a z nieba leje się wczesnowiosenny żar. Zakochane pary, tonące w gąszczu własnych objęć i ukradkowych pocałunków, wyłaniają się ze swoich romantycznych gniazdek na ulice zatłoczonych miast, aby swoją kwitnącą miłością obdzielać przechodzących obok ludzi, niczym Święty Mikołaj częstujący dzieci cukierkami w supermarkecie. Niestety, za każdym razem ten słodki kawałek ich wszechogarniającego szczęścia staje mi gardle rybią ością, dławiąc i drażniąc znacznie bardziej, niż kolejne popołudnie spędzone w ciasnym pokoiku ksero. Być może to prawda, że przemawia teraz przeze mnie czysta zawiść i zazdrość, ale ja, w przeciwieństwie do reszty singli z całego świata, nie zamierzam udawać, jak bardzo cieszę się szczęściem innych, zakochanych w sobie bez pamięci par.

I jak tu znaleźć ukojenie? Jak uzyskać uczuciowe spełnienie, gdy jedyną bliską mi istotą na tym świecie zdaje się być podstarzały kot mojego sąsiada? Nie mówiąc już zupełnie o potrzebach seksualnych, które dla kobiety w moim wieku, wbrew powszechnym opiniom, również mają ogromne znaczenie. Po pewnym czasie samotnych zabaw w łóżku, nawet najbardziej wymyślne zabawki erotyczne przestają być wystarczające. I co wtedy? Filmy erotyczne z wypożyczalni? Darmowa pornografia w internecie? Nie, to zdecydowanie nie odpowiada moim oczekiwaniom. Znacznie bardziej cenię sobie prawdziwy kontakt z mężczyzną, nawet jeśli znajduje się on wiele kilometrów ode mnie. Jak to możliwe? Właśnie po to powstały kamerki internetowe – aby cieszyć swoje oczy pięknem i dzielić się z nim innymi! O tym, że erotyczny czat to doskonały sposób na wypełnienie samotnych wieczorów, jak również zaspokojenie nawet najbardziej wymagających potrzeb seksualnych, przekonałam się już bardzo dawno. Do dziś utrzymuję kontakt z pewnym przystojniakiem, z którym przeżyłam właśnie swój „pierwszy raz” w internecie. Poprzedniej nocy odezwał się do mnie po dość znacznej przerwie.
„Witaj, Piękna.” - napisał. Szczerze przyznam, że zaskoczyła mnie wówczas jego wiadomość, bowiem pora była już późna (mniej więcej między 1 a 2 w nocy), a ja dopiero co wróciłam z urodzin koleżanki z pracy. Jak łatwo się domyślić, byłam niezupełnie trzeźwa, bardzo zmęczona i zdecydowanie niewyspana. Postanowiłam jednak dać szansę tej rozmowie, pomimo tego, że moje oczy nie widziały już klawiatury komputera, a jedynie piętrzące się na łóżku mięciutkie poduszki...
„Witaj! Stęskniłam się za Tobą...” - wyznałam. „Myślałam, że zapomniałeś już o mnie.”
„O Tobie nie da się zapomnieć. O Tobie można tylko myśleć dzień i noc.”
Akurat. W internecie łatwo jest pleść takie pokrętne komplementy. A rzeczywistość często się z nimi rozmija.
„Doprawdy? A co takiego zapamiętałeś?” - zapytałam z przekąsem.
„Włącz kamerkę, Kochanie, a wszystko Ci opowiem i pokażę.”
Posłusznie wykonałam jego polecenie. Tylko dlatego, że znów rozpaliła się we mnie ta niedająca spokoju nutka podniecenia i zwyczajnej, kobiecej ciekawości. Ku mojemu zaskoczeniu, wyglądał jeszcze przystojniej, niż fantazja na jego temat, tak często przywoływana w mojej głowie. Poza delikatną zmianą fryzury nie dało się nie zauważyć jeszcze jednego, bardzo istotnego faktu – był całkowicie nagi, a przez to jeszcze bardziej kuszący... zwłaszcza, gdy we krwi ma się więcej niż pół promila.
„Oh... wyglądasz zniewalająco...” - wymruczał do mikrofonu. „Właśnie taką Cię zapamiętałem! Te czarujące oczy, słodkie usta i niewinne rumieńce na policzkach... Tylko nie mogę przypomnieć sobie Twoich ramion. Bardzo proszę, uchyl nieco ramiączko sukienki, żebym mógł je zobaczyć.”
Szczerząc przed nim zęby w rozkosznym uśmiechu, delikatnie zsunęłam z siebie oba skrawki materiału.
„Takie piękne i gładkie. Mógłbym Cię po nich całować, podczas gdy moja męskość delektowałaby się Twoim wnętrzem, zapewne słodkim jak miód i ciepłym jak dzisiejsze słońce...” - wymruczał zalotnie.
„Kto by pomyślał, że z Ciebie taki romantyk!” - odparłam rozbawiona.
„Romantyk? Bliżej mi teraz do napalonego erotomana, który tylko myśli, jak najszybciej Cię zdobyć i pozbawić tej de facto ślicznej sukienki...”
„Niby jak chciałbyś to zrobić?”
„To oczywiste, Skarbie. Twoimi rękoma...”
Wiedziałam już, czego pragnął tej nocy – widoku mojego ciała. Dlaczego miałabym mu odmówić tej ulotnej przyjemności? Przy nim moje lęki i nieśmiałość jakby odchodziły w niepamięć... Właśnie dlatego postanowiłam podarować mu to, o czym właśnie marzył. Ustawiłam komputer na drewnianej komodzie, a sama stanęłam na środku sypialni, tuż obok łóżka. Jeszcze tylko nastrojowa muzyka... i byłam już w swoim świecie. W rytmie sensualnego jazzu wiłam się w swoim erotycznym tańcu, niczym przy niewidzialnej rurze, a on zabawiał się ze sobą. Delikatnie rozsunęłam złoty suwak mojej małej czarnej, powoli odkrywając przed nim uroki koronkowej, czarnej bielizny. Szczęśliwie miałam na sobie również pas do pończoch, który doskonale komponował się zresztą seksualnej stylizacji.
„Mój Aniele...” - dyszał ciężko, podczas gdy ja wypinałam ku niemu swoje gładkie i jędrne pośladki, poklepując się po nich od czasu do czasu, niczym niewinna i słodka, nastoletnia call girl. Rozpinając swój biustonosz wiedziałam już, że mam go w garści. Odwróciłam się plecami do widza, zawirowałam kilkukrotnie nad głową właśnie zrzuconym elementem bielizny, by jeszcze przez chwilkę utrzymać go w niepewności. Wreszcie odsłoniłam przed nim swoje piersi, wciąż zabawiając się ich owalem w rytmie saksofonu. Delikatnie szczypałam swoje sutki, rozchylając przy tym usta i zamykając powieki, jak gdybym właśnie przeżywała najlepszy orgazm swojego dziesięciolecia. Jego pieszczoty zaczęły przyspieszać, a ja właśnie odpinałam koronkowy pas z kokardkami, pozostając już właściwie w samych stringach, nie licząc grafitowych pończoch i burgundowych szpilek. Moje podniecenie również sięgało już zenitu, co przełożyło się również na wyraz tego sensualnego tańca. Delikatnie gładziłam się po podbrzuszu, udach i wzgórku łonowym, od czasu do czasu opuszczając cieniutki materiał coraz niżej linii bioder. Aż wreszcie zsunęłam je całkowicie.
„O tak... taaak...” - jęczał mój internetowy kochanek.
Byłam prawie pewna, że zaraz osiągnie swój szczyt. Aby dostarczyć mu jeszcze większej dawki stymulujących widoczków, seksownie zabawiałam się swoimi kobiecymi wdziękami. Moje paluszki wślizgiwały się coraz głębiej pomiędzy uda, wypełniając całe ciało nieopisaną falą nadchodzącej rozkoszy. Im mocniej pieściłam się na jego oczach, tym szybciej oboje wspinaliśmy się na szczyt.

Osiągając apogeum swojej rozkoszy, ostatnim tchem wykrzyknęłam jego imię... A on powtórzył moje.

Opadłam na łóżko, na stosik zrzuconych właśnie ubrań. I było mi dobrze... Nie! Było mi wspaniale, cudownie, zniewalająco!

Musimy się wreszcie spotkać na żywo. Doskonała przystawka zwiększa apetyt na danie główne.


~Fantazyjna


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz