To miała być rutynowa kontrola moich piersi. Od kiedy ciocia
Basia ze strony mamy przeszła podwójną mastektomię z powodu guzów
nowotworowych, raz do roku przeprowadzam badanie ultrasonograficzne w prywatnym
gabinecie doktora K. Doktor K. to człowiek, który na medycynie „zjadł zęby” -
dosłownie, bowiem śnieżna biel jego sztucznych koronek od razu rzuca się w
oczy. Nie stanowi to jednak gorszącego uszczerbku dla mężczyzny, który liczy
sobie już ponad 50 lat. Jest to specjalista jedyny w swoim rodzaju, bardzo uważny
i rzeczowy, rozwiewający wszelkie wątpliwości swoich pacjentek. W sprawach
swojego zdrowia ufam tylko poradom doktora K., a trzeba przyznać, że jego
wiedza jest naprawdę interdyscyplinarna. To prawdziwy miłośnik swojego fachu.
Widać to w jego sumiennej pracy.
Doktor K. jest również doskonałym nauczycielem. Podczas
dzisiejszej wizyty miałam okazję poznać jednego z jego podopiecznych. Świeżo
upieczony lekarz medycyny kształcił się pod okiem swojego mentora, nabywając
stosownych umiejętności praktycznych. Na imię miał Maciej – był małomówny i
bardzo nieśmiały. W niczym nie przypominał swojego mistrza, który dobrym
humorem i zamiłowaniem do rozmowy czynił każdą wizytę na kształt przyjemnego
spotkania z dobrym znajomym. Choć obecność studenta Macieja wprawiała mnie w
niewielkie zakłopotanie, to jednak bez ociągania się zdjęłam bluzkę, a potem
biustonosz. W tym momencie telefon doktora zawibrował, wydając z siebie
popularną melodyjkę zespołu „Savage”.
„Wybacz, Kochana, to telefon od ordynatora. Muszę odebrać.”
Nie czekając na pozwolenie, wybiegł z gabinetu, a za nim potruchtał wstydliwy
Maciek, zdaje się, w charakterze małego pieska. Niepyszny wrócił na swoje
miejsce po około 3 minutach, przekazując mi drżącym głosem „przerażające” w
jego uznaniu informacje:
„Doktor K. kazał mi Panią zbadać...” - wydukał przez
zaciśnięte zęby.
„Powierzam się w Pańskie dłonie, panie Macieju. O ile umie
pan obsługiwać już aparat do USG.” - zaśmiałam się, eksponując przed nim swoje
krągłe, nagie piesi. Wpatrywał się w nie zahipnotyzowany, aby wreszcie
otrząsnął się i ponownie wydobył z siebie drżący głos.
„Ja bardzo przepraszam... i zrozumiem, jeśli Pani odmówi,
ale doktor K. kazał przeprowadzić mi badanie manualne... to znaczy rękami.”
Jego policzki natychmiast pokryły się rumieńcami. Zaopatrzył
się więc w parę nitrylowych rękawiczek i przystąpił do ich badania. Ja w tym
czasie ze stoickim spokojem wpatrywałam się w jego wyjątkowo urodziwą buźkę.
Zazwyczaj nie gustuję w tak młodych facetach, ale Maciej był materiałem na
naprawdę atrakcyjne ciasteczko. Za kilka lat mogłabym go schrupać ze smakiem...
Moje nieokiełznane myśli, w połączeniu z pieszczotliwym dotykiem jego dłoni,
bardzo szybko wyzwoliły we mnie potężną dawkę erotycznych dreszczy. Gdy
mężczyzna zauważył, że moje sutki zdecydowanie stwardniały, a spojrzenie stało
się wyraźnie pożądliwe, jego ruchy stały się znacznie bardziej śmiałe i
zdecydowane. Bardzo długo powstrzymywał w sobie tę żądzę, jednak widząc, jaką
przyjemność sprawia mi jego dotyk, z nieskrywaną przyjemnością wessał się w
sterczące sutki. Poddając się tej niesamowicie przyjemnej pieszczocie,
odchylając głowę do tyłu zauważyłam, że przez bawełniany, biały, lekarski
uniform mojego adoratora prześwieca wyraźna erekcja! Najwidoczniej, dla niego
taka zabawa była równie przyjemna... a może nawet bardziej! Nie mogłam wprost
uwierzyć, z jaką pieczołowitością i troską poświęcał się sensualnemu masażowi
mojego biustu, z jakim smakiem scałowywał perfumy z ciasnej szczelinki pomiędzy
krągłymi wzgórkami. Moje piersi stały się dla niego pełną inicjacją z prawdziwą
kobietą, niewyobrażalnie ekscytującym zbliżeniem... zaskakującą dawką rozkoszy.
Po takim wstępie przystojny Maciej nabrał ochoty na więcej,
bowiem jego „syntetyczna” rączka powędrowała wprost pod moją spódniczkę. Musiałam
jednak zachować zimną krew. Doktor K. mógł wrócić w każdej chwili. Sprowadziłam
więc trwającego w miłosnym amoku chłopca na ziemię, nagradzając go namiętnym
pocałunkiem i subtelnym, niby przypadkowym muśnięciem jego krocza.
„Przepraszam, nie powinienem był tego robić...” - wreszcie
wybąkał zawstydzony. „Ale Twoje piersi są... są obłędne! Takie jędrne i
cudowne. Nie mogę przestać ich dotykać!”
Cóż, wobec tak zasadnych argumentów, po prostu musiałam mu
wybaczyć...
~Fantazyjna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz