Obserwatorzy

środa, 1 kwietnia 2015

Poranny seks

Przyjemne i ciepłe promienie słoneczne powoli wdzierały się przez niezaciągnięte żaluzje. Dzień budził się leniwie i spokojnie, rozlewając po mojej sypialni wiosenną świeżość. Przeciągnęłam się z wdziękiem kocicy się w miękkiej, pachnącej olejkiem lawendowym pościeli, spoglądając kątem oka na stojący obok łóżka budzik. Było już kilka minut po siódmej i dlatego instynktownie zerwałam się na równe nogi. Łapiąc w pośpiechu rzucony na toaletkę szlafrok, z impetem wbiegłam do łazienki. Dopiero kiedy moje ciało zrosiły obficie strumienie chłodnej wody, zorientowałam się... że tego dnia miałam dzień wolny od pracy! Mój szef nagrodził mnie w ten sposób za dwutygodniową pracę nad bardzo ważną inwestycją, a ja z przyzwyczajenia zapomniałam o tym fakcie... Prysznic oczywiście dokończyłam, lecz w nieco cieplejszej wodzie. Mając cały poranek dla siebie, wykorzystałam go na nałożenie maseczki i staranne wmasowanie masła kakaowego w całe ciało. Nim jednak zabrałam się za przygotowanie pożywnego śniadanka, postanowiłam jeszcze przez chwilę przytulić głowę do poduszki...

Ding-dong! Z przyjemnej drzemki wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Byłam szczerze zdziwiona tym faktem, bowiem nie spodziewałam się wówczas żadnych odwiedzin, wliczając w to nawet kuriera i listonosza. Leniwie zwlekłam się z łóżka, a że ubrana byłam jedynie w różową, koronkową bieliznę, zarzuciłam na siebie cieniutki, satynowy szlafroczek i ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je niemal bezwiednie, bez zerkania przez wizjer.
„Cześć Weronika! Jak się masz?”
Zszokowana wpatrywałam się w przybysza z otwartymi ustami. Przez kilkanaście minut nie odróżniałam docierających do mnie bodźców z jednego, prostego powodu... w progu moich drzwi stał Tomek. Przystojny – jak zwykle, szarmancki – jak zwykle, zniewalający – jak zwykle. Tylko co go do mnie sprowadziło?
„Wejdź proszę...” - szepnęłam zakłopotana, osłaniając niezakryte ciało szlafrokiem. Fakt ten oczywiście nie umknął jego uwadze.
„Wybacz, że nachodzę Cię o tej porze, ale nie mogłem Cię uprzedzić. Zdaje się, że masz wyłączony telefon. [Racja. Rozładował się.] Szef potrzebuje Twojej sygnatury na kilku papierkach i to podobno bardzo pilnych. Normalnie pewnie nie fatygowałby mnie do Ciebie, ale przecież nie chciał psuć Ci urlopu, który sam podarował...”
Instynktownie wyczułam w jego głosie nutkę zazdrości.
„Pokaż mi te dokumenty. Załatwimy to od razu.”
Posłusznie podsunął mi kilka druczków i długopis, na których starannie wykaligrafowałam swoje imię i nazwisko.
„To wszystko?” - zapytałam z uśmiechem.
„Tak... chociaż... pomyślałem, że skoro już niepokoję Cię wczesnym rankiem, to przynajmniej zaserwuję Ci śniadanie.” Mówiąc to wyciągnął z papierowej torebki dwie duże kawy, świeżo wypieczone bajgle i pękate donuty z różowym lukrem. Byłam tym doprawdy poruszona i zaskoczona.
„Rozumiem, że zjesz ze mną?”
„Przewidziałem, że mi to zaproponujesz...” - przyznał nieskromnie. Uśmiechnęłam się i zaprosiłam go do stolika w kuchni.

Pochłanialiśmy śniadanie śmiejąc się i dyskutując o wydarzeniach w naszej firmie, gdy nagle jego telefon zadzwonił.
„Tak tak, szefie. Już wracam. Będę niebawem... Za godzinę. Dlaczego tak późno? Mam jeszcze bardzo ważną sprawę do załatwienia.”
„O jaką sprawę chodzi?” - zapytałam, gdy zakończył rozmowę.
Nie odpowiedział, lecz uśmiechnął się zalotnie, spoglądając na mnie w taki sposób, że rozkoszne ciarki wystąpiły na moich plecach. Wbijając swój wzrok w moje usta umazane różowym lukrem, delikatnie nasunął dłoń na moje kolano.
„Weronika... Jesteś bystrą dziewczyną. Przecież wiesz...”
Zastygłam w bezruchu, a wtedy jego język bez skrępowania zdjął z moich ust resztkę słodyczy. Łagodnie pogładził mnie zewnętrzną stroną dłoni po policzku, delikatnie rozwiązując i opuszczając po moich ramionach satynowy szlafrok. Zadrżałam, pokrywając się rumieńcem skrępowania i nieśmiałości. Nie uszło to jego uwadze.
„Tak słodka, tak niewinna... Gdyby nie te obłędne piersi mógłbym pomyśleć, że oto trzymam w swoich ramionach nastoletnią dziewicę...” - rozmarzył się. Po chwili zabawy z zapięciem mojego biustonosza, ponownie wpił się w moje usta, a ja nieśmiało odwzajemniłam jego pocałunek. Wówczas jego ręka delikatnie wsunęła się pod materiał mojej bielizny, bardzo szybko odnajdując najczulsze punkty mojej kobiecości. Postanowił pozostać tam, dopóki jego palce nie uświadczyły wilgotnej i ciepłej stróżki, wypływającej z mojego wnętrza. Międzyczasie całą moją szyję, piersi i włosy pokrył milionem czułych pocałunków... tak starannych i przemyślanych, jak gdyby ten moment zaplanował od pierwszego dnia pracy przy biurku obok... Zna mnie bardzo dobrze. Wie jaką pijam kawę i co jadam na śniadanie. Przekonałam się też, że jest on również doskonale zorientowany w pieszczotach, które sprawiają mi największą przyjemność. Tak wiele serca i czułości wkładał w każdy dotyk popełniony na mojej skórze, że nie sposób było odmówić mu drobnego rewanżu, kiedy zniecierpliwiony popychał moją głowę ku dołowi... Jego rozporek dosłownie pękał w szwach. Należało wreszcie uwolnić jego męskość z okowów bawełnianych bokserek i eleganckich spodni, a potem delikatnie pieścić ustami i palcami otaczające go klejnoty. Delikatnie przygryzałam od czasu do czasu aksamitnie gładką skórę, wodząc wskazującym palcem po centralnie przebiegającym szwie.
„Dość już, bo oszaleję...” - wymruczał mi nad uchem, a zaraz potem popchnął moje usta na swoją potężną męskość. Zakrztusiłam się, a wtedy on cicho zaśmiał się, jeszcze mocniej przyciskając się do mojego gardła. Nie mogłam złapać już tchu, a on wciąż penetrował zakamarki moich ust, przeplatając obie ręce kosmykami moich włosów. Nagle przerwał pieszczotę i pochwycił moje ciało, ostentacyjnie rzucając je na kuchenny stół, niczym szmacianą lalkę. Jego agresywne zagrania przeplatały się z momentami czułości, delikatności i gracji... to niezwykłe, jak elastyczne i zaskakujące potrafią być męskie preferencje i zachowania. Wciąż mając przed oczami jego podniecony wyraz twarzy, sama wreszcie poczułam się gotowa na przyjęcie go wewnątrz mnie. Doskonale wiedział o tym, jak gdyby jego męska intuicja czytała z moich myśli niczym z otwartej księgi. Przez chwilę gładził moją wilgotną łechtaczkę miękkim czubkiem penisa, a kiedy z mojego gardła wyrwał się pierwszy jęk, gładko i swobodnie wsunął się we mnie całą swoją obfitością i ciężarem... Odkryłam, że nasze ciała pasują do siebie jak dwa puzzle tej samej układanki. Uzupełnialiśmy się, tworząc ciasny układ wzajemnych pieszczot i stymulacji, budujących w nas jeszcze większą pasję i pożądanie. Przyspieszaliśmy tempa i na powrót zwalnialiśmy je, gdy temperatura podnosiła się zbyt wysoko. Nie chcieliśmy przecież, by nasze ciała zbyt szybko i zbyt łatwo odurzyły się potężną dawką orgazmowych endorfin. Ach, jakże było to trudne wyzwanie. Zwłaszcza, gdy jego dłonie ponownie zanurzyły się między moimi piersiami, zaciskając na nich głodne dotyku palce. Niespodziewanie, w tej samej chwili przeszyła nas fala nieopisanej rozkoszy. W tej samej sekundzie, powtórzyliśmy swoje imiona, jak w najczulszych momentach amerykańskich filmów „lekko erotycznych”. Spełnieni i radośni, rześcy jak wiosenne słońce, złączyliśmy się w romantycznym uścisku, który Tomek z gracją przeniósł na łóżko w sypialni. Wpatrując się w moje oczy, wciąż gładził ramiona i policzki, wykrzywiając swoje usta w rozmarzonym uśmiechu.
„Szef pewnie mnie zabije, ale nie dbam o to. Oddałbym wszystko, żeby móc to jeszcze powtórzyć.”
„Oczywiście, że możesz...” - pomyślałam w duchu. Przecież nie wypowiem tego na głos, wolę wydawać mu się bardziej niedostępna. Nie musi tak od razu dowiadywać się, jak bardzo szaleję na jego punkcie...

… i jak fantazje o nim wypełniają całe moje wiosenne poranki... ;)

~Fantazyjna



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz