Przyjemne i ciepłe promienie słoneczne powoli wdzierały się
przez niezaciągnięte żaluzje. Dzień budził się leniwie i spokojnie, rozlewając
po mojej sypialni wiosenną świeżość. Przeciągnęłam się z wdziękiem kocicy się w
miękkiej, pachnącej olejkiem lawendowym pościeli, spoglądając kątem oka na
stojący obok łóżka budzik. Było już kilka minut po siódmej i dlatego
instynktownie zerwałam się na równe nogi. Łapiąc w pośpiechu rzucony na
toaletkę szlafrok, z impetem wbiegłam do łazienki. Dopiero kiedy moje ciało zrosiły
obficie strumienie chłodnej wody, zorientowałam się... że tego dnia miałam
dzień wolny od pracy! Mój szef nagrodził mnie w ten sposób za dwutygodniową
pracę nad bardzo ważną inwestycją, a ja z przyzwyczajenia zapomniałam o tym
fakcie... Prysznic oczywiście dokończyłam, lecz w nieco cieplejszej wodzie.
Mając cały poranek dla siebie, wykorzystałam go na nałożenie maseczki i
staranne wmasowanie masła kakaowego w całe ciało. Nim jednak zabrałam się za
przygotowanie pożywnego śniadanka, postanowiłam jeszcze przez chwilę przytulić
głowę do poduszki...
Ding-dong! Z przyjemnej drzemki wyrwał mnie dźwięk dzwonka
do drzwi. Byłam szczerze zdziwiona tym faktem, bowiem nie spodziewałam się
wówczas żadnych odwiedzin, wliczając w to nawet kuriera i listonosza. Leniwie
zwlekłam się z łóżka, a że ubrana byłam jedynie w różową, koronkową bieliznę,
zarzuciłam na siebie cieniutki, satynowy szlafroczek i ruszyłam do drzwi.
Otworzyłam je niemal bezwiednie, bez zerkania przez wizjer.
„Cześć Weronika! Jak się masz?”
Zszokowana wpatrywałam się w przybysza z otwartymi ustami.
Przez kilkanaście minut nie odróżniałam docierających do mnie bodźców z
jednego, prostego powodu... w progu moich drzwi stał Tomek. Przystojny – jak
zwykle, szarmancki – jak zwykle, zniewalający – jak zwykle. Tylko co go do mnie
sprowadziło?
„Wejdź proszę...” - szepnęłam zakłopotana, osłaniając
niezakryte ciało szlafrokiem. Fakt ten oczywiście nie umknął jego uwadze.
„Wybacz, że nachodzę Cię o tej porze, ale nie mogłem Cię
uprzedzić. Zdaje się, że masz wyłączony telefon. [Racja. Rozładował się.] Szef
potrzebuje Twojej sygnatury na kilku papierkach i to podobno bardzo pilnych.
Normalnie pewnie nie fatygowałby mnie do Ciebie, ale przecież nie chciał psuć
Ci urlopu, który sam podarował...”
Instynktownie wyczułam w jego głosie nutkę zazdrości.
„Pokaż mi te dokumenty. Załatwimy to od razu.”
Posłusznie podsunął mi kilka druczków i długopis, na których
starannie wykaligrafowałam swoje imię i nazwisko.
„To wszystko?” - zapytałam z uśmiechem.
„Tak... chociaż... pomyślałem, że skoro już niepokoję Cię
wczesnym rankiem, to przynajmniej zaserwuję Ci śniadanie.” Mówiąc to wyciągnął
z papierowej torebki dwie duże kawy, świeżo wypieczone bajgle i pękate donuty z
różowym lukrem. Byłam tym doprawdy poruszona i zaskoczona.
„Rozumiem, że zjesz ze mną?”
„Przewidziałem, że mi to zaproponujesz...” - przyznał
nieskromnie. Uśmiechnęłam się i zaprosiłam go do stolika w kuchni.
Pochłanialiśmy śniadanie śmiejąc się i dyskutując o
wydarzeniach w naszej firmie, gdy nagle jego telefon zadzwonił.
„Tak tak, szefie. Już wracam. Będę niebawem... Za godzinę.
Dlaczego tak późno? Mam jeszcze bardzo ważną sprawę do załatwienia.”
„O jaką sprawę chodzi?” - zapytałam, gdy zakończył rozmowę.
Nie odpowiedział, lecz uśmiechnął się zalotnie, spoglądając
na mnie w taki sposób, że rozkoszne ciarki wystąpiły na moich plecach. Wbijając
swój wzrok w moje usta umazane różowym lukrem, delikatnie nasunął dłoń na moje
kolano.
„Weronika... Jesteś bystrą dziewczyną. Przecież wiesz...”
Zastygłam w bezruchu, a wtedy jego język bez skrępowania
zdjął z moich ust resztkę słodyczy. Łagodnie pogładził mnie zewnętrzną stroną
dłoni po policzku, delikatnie rozwiązując i opuszczając po moich ramionach
satynowy szlafrok. Zadrżałam, pokrywając się rumieńcem skrępowania i nieśmiałości.
Nie uszło to jego uwadze.
„Tak słodka, tak niewinna... Gdyby nie te obłędne piersi
mógłbym pomyśleć, że oto trzymam w swoich ramionach nastoletnią dziewicę...” -
rozmarzył się. Po chwili zabawy z zapięciem mojego biustonosza, ponownie wpił
się w moje usta, a ja nieśmiało odwzajemniłam jego pocałunek. Wówczas jego ręka
delikatnie wsunęła się pod materiał mojej bielizny, bardzo szybko odnajdując
najczulsze punkty mojej kobiecości. Postanowił pozostać tam, dopóki jego palce
nie uświadczyły wilgotnej i ciepłej stróżki, wypływającej z mojego wnętrza.
Międzyczasie całą moją szyję, piersi i włosy pokrył milionem czułych
pocałunków... tak starannych i przemyślanych, jak gdyby ten moment zaplanował
od pierwszego dnia pracy przy biurku obok... Zna mnie bardzo dobrze. Wie jaką
pijam kawę i co jadam na śniadanie. Przekonałam się też, że jest on również
doskonale zorientowany w pieszczotach, które sprawiają mi największą
przyjemność. Tak wiele serca i czułości wkładał w każdy dotyk popełniony na
mojej skórze, że nie sposób było odmówić mu drobnego rewanżu, kiedy
zniecierpliwiony popychał moją głowę ku dołowi... Jego rozporek dosłownie pękał
w szwach. Należało wreszcie uwolnić jego męskość z okowów bawełnianych bokserek
i eleganckich spodni, a potem delikatnie pieścić ustami i palcami otaczające go
klejnoty. Delikatnie przygryzałam od czasu do czasu aksamitnie gładką skórę,
wodząc wskazującym palcem po centralnie przebiegającym szwie.
„Dość już, bo oszaleję...” - wymruczał mi nad uchem, a zaraz
potem popchnął moje usta na swoją potężną męskość. Zakrztusiłam się, a wtedy on
cicho zaśmiał się, jeszcze mocniej przyciskając się do mojego gardła. Nie
mogłam złapać już tchu, a on wciąż penetrował zakamarki moich ust, przeplatając
obie ręce kosmykami moich włosów. Nagle przerwał pieszczotę i pochwycił moje
ciało, ostentacyjnie rzucając je na kuchenny stół, niczym szmacianą lalkę. Jego
agresywne zagrania przeplatały się z momentami czułości, delikatności i
gracji... to niezwykłe, jak elastyczne i zaskakujące potrafią być męskie preferencje
i zachowania. Wciąż mając przed oczami jego podniecony wyraz twarzy, sama
wreszcie poczułam się gotowa na przyjęcie go wewnątrz mnie. Doskonale wiedział
o tym, jak gdyby jego męska intuicja czytała z moich myśli niczym z otwartej
księgi. Przez chwilę gładził moją wilgotną łechtaczkę miękkim czubkiem penisa,
a kiedy z mojego gardła wyrwał się pierwszy jęk, gładko i swobodnie wsunął się
we mnie całą swoją obfitością i ciężarem... Odkryłam, że nasze ciała pasują do
siebie jak dwa puzzle tej samej układanki. Uzupełnialiśmy się, tworząc ciasny
układ wzajemnych pieszczot i stymulacji, budujących w nas jeszcze większą pasję
i pożądanie. Przyspieszaliśmy tempa i na powrót zwalnialiśmy je, gdy
temperatura podnosiła się zbyt wysoko. Nie chcieliśmy przecież, by nasze ciała
zbyt szybko i zbyt łatwo odurzyły się potężną dawką orgazmowych endorfin. Ach,
jakże było to trudne wyzwanie. Zwłaszcza, gdy jego dłonie ponownie zanurzyły
się między moimi piersiami, zaciskając na nich głodne dotyku palce.
Niespodziewanie, w tej samej chwili przeszyła nas fala nieopisanej rozkoszy. W
tej samej sekundzie, powtórzyliśmy swoje imiona, jak w najczulszych momentach
amerykańskich filmów „lekko erotycznych”. Spełnieni i radośni, rześcy jak
wiosenne słońce, złączyliśmy się w romantycznym uścisku, który Tomek z gracją
przeniósł na łóżko w sypialni. Wpatrując się w moje oczy, wciąż gładził ramiona
i policzki, wykrzywiając swoje usta w rozmarzonym uśmiechu.
„Szef pewnie mnie zabije, ale nie dbam o to. Oddałbym
wszystko, żeby móc to jeszcze powtórzyć.”
„Oczywiście, że możesz...” - pomyślałam w duchu. Przecież
nie wypowiem tego na głos, wolę wydawać mu się bardziej niedostępna. Nie musi
tak od razu dowiadywać się, jak bardzo szaleję na jego punkcie...
… i jak fantazje o nim wypełniają całe moje wiosenne
poranki... ;)
~Fantazyjna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz