Obserwatorzy

piątek, 13 lutego 2015

Nie taki trzynasty straszny

Trzynastego dnia miesiąca należy bać się jak ognia. Raz po raz zdarzają się jakieś nieprzyjemne sytuacje: rozlana kawa na stosik dokumentów, nieprawidłowo wystawiona faktura, błędny adres mailowy, rozsypane pinezki w pokoiku ksero. Czasem ktoś z hukiem „zwolni miejsce pracy”, a innym razem niespodziewana wizyta dyrektora generalnego postawi na nogi cały nasz oddział. Trzynastka snuje się za mną jak pechowe fatum. Tylko 13 miesięcy wytrzymałam z moim poprzednim facetem, 13stką kończy się mój numer telefonu, 13 w adresie, 13 w dacie urodzenia. Podobno to również godzina moich narodzin. Mimo to szczerze nienawidzę trzynastek. Albo zwyczajnie się ich boję.

Był to piątek, oczywiście 13. Nie spodziewałam się jednak całkowitego spokoju, gdyż tradycją jest nieprzewidziany wypadek determinowany samym faktem wykreślenia 13 w kalendarzu. O dziwo poranek zaczął się dla mnie nad wyraz miło, na czas zaparzoną kawą, wolnym miejscem w autobusie, szybkim dojazdem do pracy. Następnie czekała na mnie bardzo przyjemna biurowa robótka, kilka telefonów i … pochwała od szefa! Ktoś skomplementował moją spódniczkę, całkiem przystojny kolega zaproponował weekendową kawę. Wszystko działało jakby w odwrotną stronę, tocząc koło fortuny w przeciwnym kierunku. Oczywiście tego popołudnia mogłam szybciej opuścić miejsce pracy (nie muszę chyba nadmieniać, o której godzinie ;) ).

Przez całą drogę do domu myślałam tylko o jednym: długa, relaksująca kąpiel z aromatycznym olejkiem eterycznym, w tle wyciszające, łagodne jazzowe kawałki. Wreszcie znajdę chwilę tylko dla siebie, upojny moment relaksu i wytchnienia. Niczym na skrzydłach wracałam do swojego przytulnego mieszkania, posyłając niczego nie świadomym, zziębniętym przechodniom szerokie uśmiechy. Wreszcie dotarłam pod drzwi, przekręciłam kluczyk i szybkim krokiem wbiegłam do swojego małego imperium marzeń… W pośpiechu zrzuciłam z siebie ciężki płaszcz, buty i inne elementy garderoby, aby wreszcie, otulona jedynie woalem własnych wyobrażeń, odkręcić kurek i napełnić wannę przyjemnym, gorącym strumieniem. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zorientowałam się, że z kranu nie wydobyła się nawet najmniejsza kropelka! O dziwo, instalacja wodna działała poprawnie przy zlewie i umywalce. Nie tracąc ani chwili na dalsze oględziny problemu zadzwoniłam pod znaleziony w internecie adres najbliższego hydraulika. Zgłoszenie przyjął, obiecał przyjechać w ciągu godziny. A mi pozostało jedynie czekać i załamywać ręce nad namacalnym dowodem pechowości tego trzynastego dnia.

Zgodnie z obietnicą, po mniej więcej 40 minutach usłyszałam ciche pukanie. Jakież było moje zdziwienie, gdy po otworzeniu drzwi ujrzałam przed sobą boskiego 30-latka, o kasztanowych, bujnych włosach, kilkudniowym zaroście i zawadiackim spojrzeniu. Obcisły top opinał jego imponujące bicepsy, doskonale eksponując także wyrzeźbione mięśnie brzucha. Zarumieniłam się niczym mała dziewczynka, wpuszczając go do środka. Spodziewałam się raczej odstręczającego, łysiejącego grubasa w niebieskich ogrodniczkach, stąd nawet nie założyłam na siebie bielizny. Wprawdzie okrywał mnie krótki szlafroczek, choć wobec ciekawskich spojrzeń owego mężczyzny czułam się całkowicie naga. Po wprowadzeniu przybysza do łazienki zalała mnie kolejna fala zakłopotania. Nagle zauważyłam rozrzucone biustonosze, stringi, gorsety i pończochy, które wyraźnie zwróciły uwagę „fachowca”. Zachowując stosowną powagę sytuacyjną, pospiesznie opisałam problem i wycofałam się z zasięgu jego wzroku. Mężczyzna pokręcił kurkami, postukał, popukał i zabrał się za rozkręcanie. Z nieskrywaną fascynacją obserwowałam jego wyważone ruchy dłoni, napinające się mięśnie, skupienie w błękitnych oczach, opadające kosmyki na spocone czoło… Muszę przyznać, że w kilka chwil ogarnęło mnie wewnętrzne ciepło i narastające z każdą sekundą podniecenie. Moja wyobraźnia wystrzeliła w górę niczym rakieta, przynosząc mojej świadomości na tacy apetyczne myśli, grzeszne słodkości i całkiem soczyste pomysły…

<< „Gotowe, działa jak należy.” – niedbale rzucił w moją stronę. „Dziękuję bardzo za szybką interwencję. Ile płacę?” – wyszczebiotałam kokieteryjnie mrugając wachlarzem gęstych rzęs. „Cóż… myślę, że możemy się rozliczyć w inny, bardziej kreatywny sposób” – wymruczał podchodząc coraz bliżej. „Co ma Pan na myśli” – udałam zdziwienie. „Mam na myśli tylko to, że ma Pani cudowne nogi. Bardzo chciałbym zobaczyć, co kryje się niżej…” To mówiąc wsunął swoją silną dłoń między moje uda… „Och! Zdaje się, że u Pani również trzeba wyregulować zaworki. Bardzo tam mokro…” Jęknęłam, rozbudzona siłą jego insynuacji, co nieznajomy natychmiast odczytał jako zachętę do zabawy. Rozwiązał przepaskę szlafroka i językiem rozpoczął wędrówkę dokoła moich sterczących sutków. Rozkosz, która wtedy napłynęła we mnie, właściwie odebrała mi głos, pozwalając jedynie na wyzwalanie stłumionych jęków i pojedynczych pomruków. Wreszcie i on pozbył się ubrań… bielizny natomiast pozbawiły go moje zęby, z niewielką pomocą dłoni. Szaleńcze pożądanie wzięło górę nad jego delikatnymi, szarmanckimi pieszczotami. W jednej chwili chwycił moje włosy i nakazał oprzeć się rękoma o brzeg wanny. Sam stanął na wprost pośladków i układając ciasno dłonie na mojej talii, bez uprzedzenia wtargnął w moje ciało. Był tak ogromny, że nie sposób było go zmieścić w moim ciasnym wnętrzu. Wypełniając każdy centymetr kobiecości, przebijał mnie na wylot, bardzo szybko i bardzo mocno. Podobało mi się to zdecydowanie bardziej niż łagodne podejście do tematu. Coraz mocniej uderzał o mnie, jak gdyby chciał poczuć ten stan jeszcze bardziej, jeszcze intensywniej. Choć zdawałam sobie sprawę z niedorzeczności tej sytuacji, to nie przeszkadzało mi to odczuwaniu nieprzyzwoitej przyjemności. Powoli zbliżaliśmy się na szczyt, zdaje się, w tym samym, rozkosznym tempie. Rozgrzani, napaleni, spragnieni najbardziej pierwotnych doznań… >>

„Gotowe, działa jak należy.” – z zamyślenia wyrwał mnie głęboki ton głosu hydraulika. Minęło kilka chwil nim powróciłam znowu na jawę i zaczerwieniona, wciąż mocno podniecona, wysnułam nieśmiałe pytanie. „Ile płacę?” „Wymieniłem Pani to… to… tamto… w sumie 130zł”. Przełknęłam ślinę i wydobyłam z portfela żądaną kwotę. Zamykając drzwi za przystojnym fachowcem między udami czułam jeszcze skutki swojego podniecenia. Ostatecznie, biorąc już swoją wymarzoną kąpiel doszłam do wniosku, że nie taki trzynasty straszny, jakim go przedstawiają. Dzisiejszy dzień był bardzo udany. Nawet zepsuty kran przyniósł mi coś niepowtarzalnego… inspirację na długie godziny spędzone sam na sam, w zacisznej łazience, w wannie pełnej pachnącej, ciepłej, spienionej wody… :)
~Fantazyjna

1 komentarz:

  1. Nie było mnie tu zaledwie kilka dni, a tu tyle się wydarzyło! Twój styl jest tak lekki i przyjemny, że aż nie sposób tego opisać. Każdą notkę czyta się w tak zaskakującym tempie, że pod koniec każdej kolejnej jestem w szoku, że to już :) Teraz postaram się zaglądać tu częściej, by nie musieć potem nadrabiać, bo pędzisz jak błyskawica.
    Pozdrawiam!
    P.S. Na www.the-nightmare-of-new-orleans.blogspot.com pojawił się nowy rozdział, na który serdecznie zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń