Powiadają, że najlepiej uczyć się na własnych błędach, choć
osobiste porażki są zazwyczaj najtrudniejsze do przełknięcia. Zwłaszcza, gdy
dotykają one sfery uczuciowej, która (przynajmniej w moim przypadku) poważnie
kuleje. Kiedy na własnej skórze przychodzi przekonać się, jak bardzo mylące
było pierwsze wrażenie i jakie zwodnicze stały się moje wyobrażenia, zwyczajnie
zamykam się w „fantazyjnym” świecie wyobraźni, roztaczając wokół siebie aurę
nieprzystępności. Czasami mam wrażenie, że świat, w którym się znajduję jest
zupełnie nieprzystosowany do moich wymogów... lub to ja, w jakiś dziwny sposób
nie mogę dopasować się do miłościwie nam panujących czasów ułudy. Poczucie
odrzucenia i samotności jest znacznie gorszym bólem, niż skaleczenie się w
palec taflą stłuczonego szkła. A propos szkła... jest takie śliczne,
przejrzyste, a jednak wyjątkowo kruche. Zupełnie jak ja...
Na kolejną randkę Marcin zaprosił mnie do... swojego
mieszkania! Chyba nie muszę nadmieniać, że byłam wniebowzięta tą nieoczekiwaną
propozycją. Wszystko działo się zgodnie z moim planem, a stosowną dla Marcina
szybkością. Nie jest to typ faceta, który lubi czekać na upatrzone przez siebie
ciasteczko w pobliskiej cukierni – zawsze nienasycony, lubieżny i żądny
przygód. Wobec plotek krążących o jego fetyszach, nawet 50 twarzy Greya wydaje
się być filmową fraszką. Zanosiło się na to, że tej nocy przyjdzie mi
zweryfikować owe legendy, a na taki „test” należało przygotować się sumiennie i
dokładnie. Choć wydawało mi się, że „motylki w brzuchu” i „szaleństwo z
podniecenia” to zjawiska typowe dla wieku lat 20, to jednak podobne odczucia
towarzyszyły mi, gdy z eleganckiego butku wychodziłam w asyście zniewalającego
kompletu bielizny. Oczywiście, nic tak nie dodaje kobiecym nogom urody i
wdzięku ponad dobrze dopasowane, wysokie szpilki. Z tego względu zaopatrzyłam
się także w parę różowych, lakierowanych czółenek na platformie, które – muszę
przyznać – wyglądały obłędnie, zjawiskowo. Po powrocie do domu z zakupów
pozostało mi jeszcze trochę czasu na przygotowanie się do wyjścia. Gorąca,
spokojna kąpiel pozwoliła mi zanurzyć się w erotycznych marzeniach, które za
moment przyjdzie mi spełnić tak... naprawdę! Długo czekałam na moment, aż
wreszcie ktoś zauważy mój potencjał i zechce go wykorzystać. Zbyt długo, aby
teraz nie celebrować tej chwili. Podobno oczekiwanie na moment szczęścia daje
już 70% przyszłej satysfakcji emocjonalnej. Tak więc zgodnie z powyższą zasadą
moje podniecenie sięgało już 70%, a pozostałe 30% pozostawało już tylko w
męskich dłoniach... i... innych, równie istotnych partiach jego ciała. Po
wyjściu z wanny i wykonaniu subtelnego makijażu wreszcie stanęłam przed lustrem
w sypialni. Założyłam na siebie biały gorset, z pudrowymi kokardkami,
koronkami, falbankami, który w niebywały sposób eksponował moją talię i obfity
biust. Stringi – bardzo wąskie i półprzezroczyste, utkane z biało-złotej
koronki, delikatnej, lekkiej niczym puch. W takiej asyście moje pośladki
wyglądały seksowniej, niż kiedykolwiek. Całość kreacji dopełniły jasne
pończoszki z kokardami, które umocowałam na specjalnych paseczkach gorsetu. A
kiedy na moje nogi powędrowały także szpilki... ach! Sama sobie nie mogłam się
oprzeć. Drżącymi dłońmi powędrowałam w stronę swojej wilgotnej i ciepłej
szczelinki. Pieszcząc swoje najbardziej wrażliwe strefy, wodząc opuszkami
palców po piersiach i udach, wymyślałam najrozmaitsze scenariusze, jakie
mogłyby wydarzyć się tego dnia. Tkwiąc w swoim amoku wyuzdanych pieszczot
rzuciłam się na miękkie łóżko. Z jego perspektywy rozpoczęłam sensualną zabawę
ze swoim odbiciem w lustrze, które obserwowałam z wyjątkową przyjemnością.
Towarzysząca mi na każdym kroku posiadaczka boskiego ciała pośród swoich
bezpruderyjnych dłoni wiła się niczym gwiazda wielkiego formatu, pozująca do
typowo męskiego pisemka. Układając swoje lubieżne usteczka w niewinny dzióbek,
raz po raz odkrywała przed srebrną taflą swoje najgłębiej skrywane tajemnice.
Coraz piękniejsza, coraz bardziej podniecona, zaangażowana w tą samotną zabawę,
wydobyła z szafki swoją wibrującą łagodnie zabawkę. Och! Ile to musiało sprawić
jej przyjemności, skoro jej drobne ciałko wygięło się w rozkoszny łuk. Coraz
szybsza, coraz bardziej spragniona intensywniejszej stymulacji, przemieniała
się ze słodkiego aniołka we władczynię seksualnych demonów. Wreszcie osiągnęła
stan pełnej ekstazy i wydając z siebie cichy krzyk, z lekkością piórka opadła
na mięciutką pościel... Ach, to moje niesforne odbicie. Czasem wyczynia
przeróżne rzeczy, nie pytając mnie przecież o pozwolenie. Jednak to nie jemu
poświęcałam teraz największą uwagę. W mojej głowie zrodziła się jeszcze jedna
myśl. Skoro zaraz po przekroczeniu progu jego apartamentu, zamierzam zrzucić z
siebie płaszcz i oddać się słodkiej rozpuście... właściwie po co mi te
wszystkie falbanki i kokardki? To w mojej nagości, absolutnej naturze ciała
tkwi pełna siła uwodzenia, stuprocentowa kobiecość. Po co nosić na sobie te
wszystkie gorsety i pończochy, skoro tylko ograniczają dostęp do wrażliwej na
męski dotyk skóry? A przecież pozbycie się tych wszystkich elementów, zajmuje
nieco czasu i wysiłku. Szkoda nocy...
Ostatecznie, pukając do drzwi Marcina. Miałam na sobie tylko
płaszcz. I szpilki. I pulsujące w rytmie serca piersi, i rozpalone łono.
Otworzył drzwi, choć nie wyglądał na ucieszonego moim
widokiem. Dystans, który utrzymywał i brak powitalnego pocałunku dały mi do
zrozumienia, że w tej całej sytuacji niestety coś nie gra. Przeczucie mnie nie
myliło. Nie był sam, lecz w towarzystwie swojej... ciężarnej narzeczonej.
Zmyłam się stamtąd najszybciej, jak to było możliwe. I jestem pewna, że już
nigdy tam nie wrócę. Nie po tym, jak perfidnie ze mnie zakpił... i okłamał...
Czy absolutnie wszyscy faceci mają serca z kamienia?
~Fantazyjna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz