Obserwatorzy

środa, 22 kwietnia 2015

Nordycki spokój i polski temperament

Wirowałam na parkiecie, w rytmie klubowej muzyki. Sama. Z soczyście chłodnym drinkiem w dłoni. Pragnęłam zapomnieć o kolejnym zawodzie miłosnym, który spotkał mnie zaledwie kilka dni temu. Gdy zamykałam powieki podczas swobodnych obrotów, oczyma wyobraźni wciąż widziałam tą ohydną sytuację. Ona i Bartek, posiadający się nawzajem we wszystkich możliwych pozycjach... I ja, - ukryta za drzwiami garderoby. Szok i niedowierzanie. Ból i przejmujący żal do wszystkich mężczyzn na świecie, bez wyjątku. W tamtej chwili byłam pewna tylko jednego – albo każdy przedstawiciel męskiego gatunku to zwykła marionetka sterowana chwilowymi pobudkami seksualnymi, albo ja mam cholernego pecha i za każdym razem trafiam na nieodpowiednie przypadki. Nieodpowiednie... to zbyt mało powiedziane. To rasowi dranie, którzy sztukę igrania z kruchymi i wrażliwymi kobiecymi duszyczkami opanowali do perfekcji. Nigdy więcej takiego zaangażowania z mojej strony – szeptał mózg, upojony alkoholem. Lecz czy serce go posłucha? Ta para nie zawsze przemawia jednym głosem. Dysproporcje w ich zdaniach, co do podejmowanych przeze mnie decyzji, pojawiają się wyjątkowo często. Ale chyba na tym właśnie polega cały urok ich niespójnego działania.

Drink skończył się szybciej niż piosenka, a moja skołatana sfera emocjonalna domagała się kolejnej porcji znieczulenia. Postanowiłam więc udać się na miejsce przy barze, w celu zakosztowania nieco mocniejszych trunków.
„Podwójną szkocką z lodem” - rzuciłam w stronę barmana, który niespiesznie zrealizował moje zamówienie. Rzucając banknot na ladę, wzięłam dwa głębokie łyki alkoholu. Paliło jak diabli. Zakasłałam więc kilkukrotnie i otrząsnęłam się zniesmaczona, co wywołało rozbawienie stojących nieopodal jegomości. Ich miarowy rechot wypełnił całą przestrzeń dokoła mnie, a świat lekko zawirował. Oparłam się więc o marmurkowy blat, tuż nad szklanką i ukryłam twarz w dłoniach. Tkwiłam tak przez najbliższe kilka minut, zanim czyjaś dłoń nie ułożyła się gładko na moim przedramieniu. Uniosłam głowę i zobaczyłam przed sobą szczupłego blondyna o typowej, skandynawskiej urodzie. Zniewolił mnie swoją nieprzeciętną urodą, spokojem i oczami błękitnymi jak niebo nad norweskimi fiordami. Zamarzyłam, żeby tak zwyczajnie w nich utonąć.
„Dlaczego jesteś taka smutna?” - zapytał łamaną polszczyzną. Dostrzegając stopień mojej konsternacji, łagodnie pogładził mnie po policzku, czym wcale nie dodał mi otuchy. Czułam się jeszcze bardziej onieśmielona, niż kilka sekund wstecz. Mając jednak na uwadze poprzednie przykre wypadki, odsunęłam się nieco od jego dotyku. Zauważył to i natychmiast cofnął rękę.
„Nie czuję się dobrze...” - wyjąkałam - „Muszę wyjść na zewnątrz.”
Niestety, zsuwając się z krzesła niefortunnie podwinęła mi się noga. Upadłam, zanim nieznajomy w ogóle zdążył zareagować. Wprawdzie nic poważnego mi się nie stało, ale mężczyzna natychmiast uniósł mnie na rękach i wyniósł z zatłoczonego klubu na świeże powietrze. Był silny i bardzo wysoki, więc dźwiganie mojego ciała nie sprawiało mu problemu. Jak przez mgłę pamiętam moment, gdy przeniósł mnie przez próg jakiegoś mieszkania i ułożył na miękkim łóżku. A potem... potem już tylko czarna dziura w zapisie wydarzeń poprzedniej nocy.

Rankiem obudziłam się z potężnym kacem. Moja głowa pękała w szwach, a usta domagały się chłodnego łyku wody. Sięgając jednak na szafkę obok łóżka i nie odnajdując tam butelki z wodą mineralną, zorientowałam się, że przecież nie jestem u siebie! I wtedy ogarnęła mnie panika. Jak oparzona wyskoczyłam spod miękkiej kołderki. Zauważyłam też, że nie mam na sobie ubrań, lecz tylko męską, seksownie pachnącą koszulę. A pod nią byłam zupełnie naga... Postanowiłam zachować zimną krew i dowiedzieć się, co stało się tamtej nocy. Otworzyłam więc drzwi od sypialni, przechodząc do obszernego, jasnego salonu, połączonego z aneksem kuchennym. Właśnie tam krzątał się chłopak, którego imienia nawet nie znałam. Z pełnym zaangażowaniem przygotowywał klasyczne angielskie śniadanie, którego aromat z pewnością normalnie zachwyciłby mój zmysł węchu... wówczas jednak przyprawiał mnie o lekkie mdłości. Stałam tak zupełnie skołowana, nie mając pojęcia w jaki sposób znalazłam się w takim położeniu. Mężczyzna podniósł swoje błękitne oczy, oderwał się od patelni i uśmiechnął się szeroko, prezentując rządek idealnie białych i równych zębów.
„Jak Ci się spało?” - zagaił. - ”Mam nadzieję, że nieco wróciłaś już do siebie.”
Podszedł i ucałował moje czoło, a potem czule przyciągnął do siebie. Prawą dłonią pogładził wybrzuszające się przez materiał koszuli sutki, a lewą nasunął delikatnie na nagi pośladek. Było to jednocześnie przyjemne... i niezwykle krępujące. Nie zwracając uwagi na skwierczący na patelni olej, delikatnie całował moją szyję, obniżając się nieco do poziomu moich piersi. Luzując kolejny od góry guziczek, uwolnił je spod okowów materiału, aby nacieszyć się ich widokiem i posmakować ich gładkości, za pomocą ciepłego języczka. Zawstydzona delikatnie odsunęłam się, zakrywając szczelnie półnagi dekolt.
„Kto by pomyślał, że jesteś taka nieśmiała...” - zaśmiał się lubieżnie, ponownie przyciągając do swojego postawnego ciała. Na dalsze formy ucieczki zwyczajnie nie miałam szans.
„Skąd się tu wzięłam? I dlaczego właściwie jestem naga?”
„Dlaczego, pytasz?” - moja niewiedza wyraźnie go zaskoczyła.
„Przecież sama się rozebrałaś. To znaczy, wcześniej poprosiłaś mnie, abym zabrał Cię do domu. Nie znałem Twojego adresu... więc sama rozumiesz. Położyłem Cię do łóżka w sypialni i sam chciałem spać w salonie, ale nim wyszedłem poprosiłaś mnie o coś do picia. A kiedy wróciłem do pokoju...”
W tym momencie jego głos nieco się załamywał.
„Leżałaś naga, zupełnie naga i opętana jakimś seksualnym szałem. Chyba robiłaś sobie dobrze, bo strasznie głośno jęczałaś...”
Zapadła cisza. Myślałam, że spalę się ze wstydu.
„Chciałem Cię uspokoić i ułożyć do snu... ale przecież jestem tylko samotnym facetem... a Ty rzuciłaś się na mnie... rozpięłaś rozporek i...”
„Powiedz wprost. Spaliśmy ze sobą?”
„Niezupełnie. Już prawie się do mnie dobrałaś, gdy dotarło do mnie, że przecież na trzeźwo na pewno nie zgodziłabyś się na seks z nieznajomym.”
Ulżyło mi.
„Nie mogłem jednak okiełznać szalejącego w Twoim ciele potwora i dlatego, zamiast uspokoić, postanowiłem Cię zaspokoić. Wsunąłem więc swoje paluszki tam, gdzie już byłaś bardzo wilgotna. Od razu znalazłem ten punkcik i stymulowałem go na setki różnych sposobów... Rany, nie jestem w stanie zliczyć ile razy doszłaś, zanim emocje w Tobie opadły i ułożyłaś się do snu.”
I znów pąsowy rumieniec zakłopotania wpełznął na moje policzki.
„Dziękuję, że nie wykorzystałeś okazji...”
„Drobiazg...” - szepnął.
„Czy mogę Ci się za to... i za opiekę jakoś odwdzięczyć?”
Zastanowił się przez chwilę.
„Myślę, że wieczorny obiad będzie OK.”

No to jesteśmy umówieni, Mans. Swoją drogą – ciekawe nosisz imię. I Ty sam jesteś ciekawy...


~Fantazyjna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz