Obserwatorzy

sobota, 18 kwietnia 2015

Spełniona obietnica, spełniona kobieta

„Czyż nie jest śliczny?”
„Tak! Jest cudowny! Taki malutki i słodki jak cukierek!”
„Jakie nosi imię?”
„Miki”
„Och! Zazdroszczę Ci, że go znalazłaś.” - oto jak koleżanki z pracy przyjęły wiadomość o moim nowym nabytku. Właściwie całe biuro żyło dziś akcją ratunkową w moim wykonaniu, chwaląc mnie za odwagę i chęć niesienia pomocy bezbronnym istotkom. Ze względów oczywistych pominęłam tę bardziej istotną dla mnie część wydarzeń, ale i bez kontekstu erotycznego cała historia zyskiwała na rozgłosie. Po pracy, jeszcze przed głównym wyjściem zagadnął mnie szef. Elegancki, szarmancki, z każdym dniem coraz przystojniejszy.
„Słyszałem, że przygarnęłaś małego Yorka. Nie wiedziałem, że lubisz zwierzęta.”
„Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz...” - szepnęłam zalotnie w jego stronę. Zauważając jego skrępowaną minę, dodałam małe wyjaśnienie:
„Zawsze kochałam psy. Myślałam nawet o kupnie szczeniaczka jakiś czas temu i szukałam odpowiedniego dla siebie. Widać, że sytuacja się odwróciła i to on mnie znalazł.”
Szef uśmiechnął się pod nosem, otwierając mi drzwi. Kątem oka dostrzegłam, jak wodzi wzrokiem po mojej pupie.
„Może podwiozę Cię do domu? Będę jechał w tamtym kierunku, więc jeśli masz ochotę...” - zaproponował nieśmiało.
„Jasne! Dziękuję. Zawsze to lepsza alternatywa od podróży zatłoczonym autobusem miejskim.” - odparłam zadowolona.
„Cóż, chyba czas pomyśleć o samochodzie służbowym dla Ciebie. Myślę, że zasługujesz nie tylko na awans, ale i wiele większych udogodnień...” - wyszeptał tuż obok mnie, otwierając mi drzwi do swojego Porsche. - „Jesteś mi bardzo potrzebna.”

Szok i niedowierzanie. Czyż może zdarzyć się coś lepszego od takiej pochwały i zapowiedzi awansu? A jednak – może. Podjeżdżając na parking nieopodal mojego mieszkania, drogę gwałtownie zajechał nam czerwony mustang, którego właściciela zdążyłam już poznać. Serce zabiło mi jak oszalałe. Oby tylko nie doszło do starcia między nimi. Niestety...
„Pan wybaczy – krzyknął przez odsuniętą szybę do właśnie wysiadającego Bartka – ale właśnie bezczelnie zablokował mi Pan wyjazd  tej strony. To zupełny brak kultury.”
Zmroziło mi krew w żyłach.
„Ależ absolutnie. Mam prawo tutaj stać. To miejsce parkingowe jak każde inne. Nich Pan nie będzie takim frustratem.” - odparł drwiąco Bartek. I wtedy zauważył mnie, siedzącą w samochodzie szefa. Nie wyglądał na zadowolonego, jednak zachował resztki przyzwoitości i nie zdradził faktu istnienia między nami jakiejkolwiek zażyłości. Podziękowałam szefowi za podwiezienie, a ten odjechał z parkingu z piskiem opon. Musiał być koszmarnie wściekły. Jestem jednak prawie pewna, że widział, jak Bartek pocałował mnie na powitanie i szybko zaciągnął w stronę mieszkania. Jaka była prawda, nie dowiem się pewnie nigdy. Chociaż...

„Kto to był? Ten facet, który podrzucił Cię z pracy?” - zagadnął mnie, gdy leżąc wygodnie z drzemiącym pomiędzy nami Mikim popijaliśmy wspaniałe różowe wino.
„To mój szef. Ale nie musisz być o niego zazdrosny. Nic mnie z nim nie łączy.” - dodałam na wszelki wypadek.
Uśmiechnął się łagodnie, przeczesując palcami moje włosy.
„Jestem zaskoczona, że jeszcze dziś przyjechałeś. Nie myślałam, że zobaczę Cię tak szybko.” - przyznałam po dłuższej chwili milczenia.
„Przecież obiecałem... Obiecałem, że to nie będzie koniec.”
„Więc to tylko początek.”
„Mam nadzieję. Ale najwięcej zależy od Ciebie...”
Teraz to ja spuściłam oczy po sobie, czując obezwładniające mnie zawstydzenie. Wtedy Bartek uniósł mój podbródek i ponownie spojrzał na mnie tak głęboko, że jego wzrok dotarł we mnie tam, gdzie byłam już naprawdę wilgotna.
„Nie potrafię tego powstrzymać, co dzieje się w mojej głowie. Cały czas myślę o Twoim ciele i nadal mam ochotę...
„Gdzie jest Miki?” - nagle zdałam sobie sprawę z nieobecności mojego pupila – „Miki!”
Wtedy spod łóżka wybiegł zadowolony piesek, trzymający w  pyszczku małe plastikowe opakowanie. Aż zastygłam w bezruchu widząc, jak Bartek spogląda na pudełko, a potem na mnie, z coraz to większym niedowierzaniem... Elastyczny wibrator analny. Jeszcze nie odpakowany. Co za historia...
„Hej, Mała! Nie wiedziałem, że lubisz takie zabaweczki!” - zaśmiał się serdecznie.
„Ja … tylko... to znaczy...” - jąkałam się czerwona jak dorodne jabłuszko w sadzie.
„Skarbie! Nie musisz mi się tłumaczyć. Ale to miłe z Twojej strony, że zostawiłaś testowanie tego cudeńka właśnie dla mnie...”
I nim zdążyłam wytłumaczyć swoje pozorne zamiłowanie do zabawkowych dewiacji, Bartek z rozbawieniem wydobył jego zawartość, a potem wyciągnął kieliszek z mojej dłoni i odłożył do na bok. Ponownie przyciągnął mnie do siebie, a że byliśmy już w samej bieliźnie, to nie trudno było zauważyć jego potężną erekcję pod bokserkami.
„No dalej, wiesz co robić...”
Oczywiście, byłam w pełni świadoma, czego potrzeba przystojniakowi takiemu jak on. Zsunęłam więc tylko elastyczną bieliznę i uwolniłam jego męskość z okowów materiału. Wyczuwając bliską obecność kobiecych ust, zdawało się, że urósł jeszcze bardziej. Zapominając już o ówczesnej kompromitacji, zajęłam się pieszczotami jego najbardziej wrażliwych okolic. Początkowo tylko muskałam ustami sam delikatny czubek, aby potem wprowadzić go głęboko i wąsko, aż po same migdałki, łagodnie ssąc i obejmując językiem. Klęcząc przede mną na łóżku, wyciągnął dłonie przed siebie i powoli odchylił sznureczek moich stringów, masując pełen owal pośladków. Jego palce bardzo szybko zawędrowały wtedy w okolice mojej drugiej szczelinki. Nie przejęłam się tym i z pasją kontynuowałam oralne pieszczoty mojego kochanka. Nagle coś wilgotnego i chłodnego wsunęło się między moje pośladki! Nim zdążyłam jednak zaprotestować, obezwładniły mnie absolutnie doskonałe wibracje, które tylko wzmogły mój apetyt na więcej. Podwójna rozkosz? Czemu nie... Wygięłam się jak kotka, mrucząco zachęcając partnera do odkrycia tajników wolnej i bardzo już spragnionej dziurki. Nie musiałam czekać zbyt długo. Wystarczyło kilka chwil, aby zaatakował mnie od tyłu i nacierając z pełnym impetem wypełnił mnie aż po brzegi. Fala rozkoszy przelała się przez nasze ciała, odbierając nam dar trzeźwego myślenia. Teraz liczyła się dla nas tylko ta chwila i ten moment, gdy on, tak łagodnie i spokojnie przesuwał się w moim ciele, odczuwając także wibracje, którymi rozmyślny gadżet raczył wnętrze mojej drugiej szczelinki. Bartek jeszcze w połowie się nie rozgrzał, kiedy ja szczytowałam po raz pierwszy, krzycząc i wijąc się pod ciężarem jego ciała. Nie zamierzał ustąpić nawet na sekundę, pragnąc czerpać ze mnie każdą intensywną impulsację pobudzonych przez orgazm mięśni. Kolejna dawka rozkoszy znów narastała w szaleńczym tempie, nie pozwalając mi oddychać i krzyczeć. Jedynie pojedyncze półsłówka mogły wydobywać się z mojego gardła. Bartek oddychał coraz szybciej i szybciej, a ułożonymi na biodrach dłońmi przyciągał mnie co raz szybciej ku sobie. Od czasu do czasu badał palcami moje sterczące sutki lub też przesuwał się niżej, drażniąc opuszkami chętną do zabawy łechtaczkę. Kolejny orgazm wstrząsnął moim ciałem, nad którym praktycznie nie miałam już władzy. Opadłam bezładnie na miękką pościel, pozwalając mu w pośpiechu opuścić moje ciało. Prawą ręką odsłonił moje długie włosy i natychmiast sam dostąpił niebagatelnej ekstazy. Nektar jego rozkoszy obficie zrosił moje pośladki, plecy i uda, spływając perlistymi kropelkami po napiętej skórze, wprost na śnieżnobiałe prześcieradło.

Tej całej scenie przyglądał się Miki, przechylając swoją mądrą główkę na bok. Nie przeszkadzał, nie podchodził, pozwalając nam nacieszyć się w pełni swoją obecnością. Zupełnie jak gdyby cieszył się z takiego obrotu sprawy... Mądry piesek.


~Fantazyjna


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz