Obserwatorzy

środa, 8 kwietnia 2015

Ten pierwszy raz

Świąteczny urlop. Jakiż to piękny czas! Na dworze już dawno zrobiło się zielono, drzewa kwitną i pachnie wiosną. Moja mama z uwagą pichci coś w zaciszu swojej kuchni, a tata leniwie rozwiązuje krzyżówki przed telewizorem, rozsiadając się wygodnie na swoim ulubionym fotelu. Wszystko było takie, jak dawniej. Niewiele zmieniło się w moim domu od czasu, kiedy wyjechałam na studia, a później do pracy. Z biegiem czasu, każdy powrót w rodzinne strony stał się dla mnie przyjemną odskocznią od przytłaczającej codzienności. Przekraczając próg swojego dziewczęcego pokoju na poddaszu, z białymi mebelkami i różowymi kwiatami na suficie, znów czułam się jak niesforna nastolatka – niedorosła dziewczynka, pełna energii i miłości do życia. Przez spore okno balkonowe zawsze wpadało wiele promieni słonecznych, które odbijały się od drobnych kryształków żyrandola, rozszczepiając się na całą gamę tęczowych smug szczęścia i uśmiechu. Tym razem słońca było niewiele, jednak wystarczająco, aby poczuć nadzwyczajną magię tego miejsca. Nie znajdując lepszego zajęcia w to leniwe popołudnie postanowiłam poprzeglądać swoje dawne skarby, fragmenty historii mojego życia zamknięte w tekturowych pudełkach i albumach ze zdjęciami. Odkrywając wieczka kolejnych pojemników coraz bardziej angażowałam swoją wyobraźnię i aktywowałam zakurzone zakątki mojej pamięci. Wreszcie dotarłam do najbliższego sercu pudełka... jego zawartość była dość skromna: kilka szyszek, garść piasku w plastikowej buteleczce z korkiem, kilka małych, ukruszonych muszelek, harcerski krzyżyk, czerwona chusta... i tylko kilka zdjęć! Dotykając ich gładkiego nadruku, lekko wyblakłych „autografów”, którymi wypełnione były ich białe strony, przypominałam sobie każdą sekundę spędzoną na młodzieżowym obozie harcerskim...

Miałam wtedy 16 lat, mnóstwo energii, wdzięku i głowę pełną pomysłów. Mianowano mnie zastępową i jako jedna z najstarszych dziewczynek miałam odpowiedzialne zadanie – wraz z druhną Karoliną, która należała do kadry opiekuńczej, przeprowadzałam zbiórki, organizowałam zabawy terenowe i wycieczki dla całej naszej grupy. Rezydowaliśmy wtedy w małej, nadmorskiej wiosce, nieopodal morza. Właściwie wystarczyło przejść kilkanaście metrów przez przybrzeżny lasek, aby znaleźć się na oblanej słońcem plaży, pośród szumu błękitnych, ciepłych fal i przekrzykujących się białych mew. I właśnie wygrzewając się na słońcu po raz pierwszy zauważyłam, z jaką uwagą ON przygląda się moim piersiom i pośladkom. W porównaniu do swoich rówieśniczek byłam bardzo dobrze rozwinięta biologicznie. Zawstydzało mnie to i jednocześnie mocno imponowało. Ostatecznie jego ukradkowe spojrzenia stały się stałym elementem mojego dwutygodniowego pobytu na wakacjach. Okazało się bowiem, że ów przystojny, doskonale zbudowany, przystojny jak Nick Bateman 28-latek był opiekunem chłopięcej frakcji harcerskiej. Często przy wieczornych ogniskach siadałam bardzo blisko niego, wsłuchując się w akustyczne brzmienie jego hiszpańskiej gitary i śpiewając jak najpiękniej, jak najgłośniej. A wtedy on uśmiechał się łagodnie i od czasu do czasu posyłał ku mnie zalotne „oczko”.

Pamiętam, że była to ostatnia noc na obozie. Międzyczasie poznałam 17-letniego Łukasza, z którym spędziłam resztę dni na nieśmiałych pocałunkach, romantycznych obietnicach i nadmorskich spacerach. Mój starszy amant nieco zniknął wówczas z pola widzenia. Nie zdziwiło mnie to w zupełności, bowiem nie śmiałam przypuszczać, że 12-lat starszy facet zwróci uwagę na taką małolatkę jak ja... Poza tym, porównując się do innych uczestniczek wyjazdu, nigdy nie czułam się specjalnie atrakcyjnym kąskiem.

Po południu odwiedziła mnie druhna Karolina i zaproponowała organizację nocnych podchodów. Wieczorem zjawiłam się w umówionym z nią punkcie w lesie. Ku mojemu zdziwieniu, nie czekała tam na mnie starsza harcerka, ale 28-letni Tobiasz. Widząc moją zupełną konsternację wytłumaczył, że Karola poprosiła go o zastępstwo. I oto szliśmy razem w ciemniejącym lesie, oświetlając latarkami leśną ścieżkę, układając zadania według planu. Wypytywał mnie o liceum i plany na przyszłość, czy dobrze układa nam się z „Łukaszem”... aż wreszcie zaproponował odpoczynek. Rozłożył swoją kurtkę na ziemi i poprosił abym usiadła obok niego. Po raz pierwszy w życiu poczułam wówczas tak silne podniecenie, że obawiałam się pojawienia wilgotnej plamki na moich leginsach. Ten mężczyzna działał na mnie jak narkotyk, a młody dziewczęcy umysł chciał go chłonąć w każdej możliwej dawce.
„Ten Łukasz to nie jest chłopak dla Ciebie... odpuść go...” - wydusił z siebie po chwili milczenia.
„Ale... dlaczego! Wczoraj wyznał, że chyba mnie kocha... Mieszkamy niedaleko siebie. To może się udać!”
„Nie może... Wybacz, że pozbawię Cię złudzeń, ale jeszcze dwa dni temu nakryłem go w toalecie z inną dziewczyną...” - wyszeptał cichutko.
„Kłamiesz...” - krzyknęłam w pierwszej chwili. Ale widząc jego śmiertelnie poważną minę wstrząsnęły mną drgawki i zaniosłam się płaczem.
„Z kim! Powiedz mi!” - łkałam, skrywając twarz między podkulonymi kolanami.
„Nie powinienem. Przecież wyszarpiesz jej oczy. Wiem jak bezmyślne potrafią być zdradzone kobiety.” - przyznał, otulając mnie ramieniem i przyciągając ku swojej nagiej, pachnącej plażą piersi. Jego dotyk cudownie uspokajał.
„Dlaczego mi o tym powiedziałeś?”
„Wiesz, nie wyglądasz na taką ot, głupiutką nastolatkę. Zasługujesz chyba na kogoś, kto Cię doceni.” - odrzekł łagodnie, wplatając swoje dłonie między pachnące morską bryzą długie włosy nastolatki.
„Widocznie nie ma we mnie nic, co byłoby warte docenienia...” - przyznałam ze smutkiem.
„Nonsens... spójrz na siebie. Jesteś młoda, piękna, inteligentna. Każdy mężczyzna na świecie chciałaby Cię mieć na własność... nawet ja...”
Jego wyznanie sparaliżowało mnie i podnieciło jednocześnie. Serce biło jak oszalałe, gdy jego dłonie lubieżnie wślizgiwały się pod cieniutką bluzeczkę. Sprawnym ruchem zerwał ze mnie i ją, i biustonosz, a potem wessał swoje usta w moje ciepłe, pulchne jak świeże bułeczki, nastoletnie piersi. Nie wiedziałam, w jaki sposób się zachować. Przecież prawie go nie znałam, bardzo się bałam, ale jego nieprzeciętna uroda i szalejące w moim brzuchu motylki zwyczajnie nie pozwalały mi go odtrącić.
„Mój słodki aniele...” - mruczał mi do ucha, zsuwając ze mnie leginsy i rozpinając swój rozporek.
„Widziałem, jak na mnie patrzysz... Twoje podniecenie można było wyczuć równie mocno, co woń Twoich perfum...”
Zamarłam w bezruchu czując, jak jego wielka męskość z uporem naciera na moją wilgotną, ciasną szczelinkę...
„Tobiasz, zaczekaj... Ja nigdy tego nie robiłam...” - wydusiłam z siebie w końcu.
„Jego oczy zrobiły się jeszcze szczersze ze zdziwienia, a chwilę potem na jego ustach wymalował się łagodny uśmiech...
„Nie bój się. Zrobimy to powoli. Obiecuję, że nie będzie bolało... Teraz wydałam mu się jeszcze bardziej niewinna i doskonała. Który facet nie marzy bowiem o przełamaniu czystości nastolatki i wprowadzeniu jej w nieznany świat seksualnych uniesień? Chciał zostać moim pierwszym kochankiem, wystrzegając mnie przed powierzeniem cnoty nieumiejętnemu, nastoletniemu bawidamkowi. Swoją szczupłą i drżącą dłonią bardzo szybko wyczułam jego olbrzymie przyrodzenie, nasuwające się pomiędzy moje wargi. Po raz pierwszy dotykałam penisa, a pojmując jego długość i objętość zatrzęsłam się z przerażenia.
„Mogę przestać, jeśli nie chcesz... jeśli nie jesteś gotowa.”
„Nie chcę...” (oderwał się ode mnie.) „Nie chcę, żebyś przestawał.” I wtedy Tobiasz pocałował mnie namiętnie, ponownie nacierając na moją niewinność, wciskając się w nią coraz głębiej i silniej. Aż wreszcie wsunął się we mnie całkowicie, a moje ciało przeszył przeraźliwy ból, wyzwalający z moich ust stłumiony krzyk. Wyczuwając mój lęk zatrzymał się, kierując jedną z dłoni na odstającą łechtaczkę. Masował ją okrężnymi ruchami, do momentu, aż ból ustąpił, a w jego miejsce pojawiła się obezwładniająca rozkosz. Mężczyzna ponownie zagłębił się w mojej perfekcyjnej, niezbadanej dotąd słodkiej szczelince. Zachwycałam się, jak każde przesunięcie się jego męskości w moim ciele powodowało wystąpienie na mojej skórze dreszczy podniecenia, jak każdy pocałunek wypełniał moje uda wyjątkowo przyjemnym ciepłem... Po raz pierwszy w życiu czułam, jak na narasta we mnie to dziwne, nieznane mi dotąd uczucie... jak sprawia, że oddycham szybciej... jak sprawia, że przyciągam go do siebie błagając o więcej... co wreszcie wynosi mnie na szczyt, obezwładnia i pociąga. Szczęśliwa, dumna i piękna zatracałam się w jego ramionach, słuchając tylko jego oddechu i szumu bałtyckich, spienionych fal...


Fantazyjna


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz