Świąteczny urlop. Jakiż to piękny czas! Na dworze już dawno
zrobiło się zielono, drzewa kwitną i pachnie wiosną. Moja mama z uwagą pichci
coś w zaciszu swojej kuchni, a tata leniwie rozwiązuje krzyżówki przed
telewizorem, rozsiadając się wygodnie na swoim ulubionym fotelu. Wszystko było
takie, jak dawniej. Niewiele zmieniło się w moim domu od czasu, kiedy
wyjechałam na studia, a później do pracy. Z biegiem czasu, każdy powrót w
rodzinne strony stał się dla mnie przyjemną odskocznią od przytłaczającej codzienności.
Przekraczając próg swojego dziewczęcego pokoju na poddaszu, z białymi mebelkami
i różowymi kwiatami na suficie, znów czułam się jak niesforna nastolatka –
niedorosła dziewczynka, pełna energii i miłości do życia. Przez spore okno
balkonowe zawsze wpadało wiele promieni słonecznych, które odbijały się od
drobnych kryształków żyrandola, rozszczepiając się na całą gamę tęczowych smug
szczęścia i uśmiechu. Tym razem słońca było niewiele, jednak wystarczająco, aby
poczuć nadzwyczajną magię tego miejsca. Nie znajdując lepszego zajęcia w to
leniwe popołudnie postanowiłam poprzeglądać swoje dawne skarby, fragmenty
historii mojego życia zamknięte w tekturowych pudełkach i albumach ze
zdjęciami. Odkrywając wieczka kolejnych pojemników coraz bardziej angażowałam
swoją wyobraźnię i aktywowałam zakurzone zakątki mojej pamięci. Wreszcie
dotarłam do najbliższego sercu pudełka... jego zawartość była dość skromna:
kilka szyszek, garść piasku w plastikowej buteleczce z korkiem, kilka małych,
ukruszonych muszelek, harcerski krzyżyk, czerwona chusta... i tylko kilka
zdjęć! Dotykając ich gładkiego nadruku, lekko wyblakłych „autografów”, którymi
wypełnione były ich białe strony, przypominałam sobie każdą sekundę spędzoną na
młodzieżowym obozie harcerskim...
Miałam wtedy 16 lat, mnóstwo energii, wdzięku i głowę pełną
pomysłów. Mianowano mnie zastępową i jako jedna z najstarszych dziewczynek
miałam odpowiedzialne zadanie – wraz z druhną Karoliną, która należała do kadry
opiekuńczej, przeprowadzałam zbiórki, organizowałam zabawy terenowe i wycieczki
dla całej naszej grupy. Rezydowaliśmy wtedy w małej, nadmorskiej wiosce,
nieopodal morza. Właściwie wystarczyło przejść kilkanaście metrów przez
przybrzeżny lasek, aby znaleźć się na oblanej słońcem plaży, pośród szumu
błękitnych, ciepłych fal i przekrzykujących się białych mew. I właśnie
wygrzewając się na słońcu po raz pierwszy zauważyłam, z jaką uwagą ON przygląda
się moim piersiom i pośladkom. W porównaniu do swoich rówieśniczek byłam bardzo
dobrze rozwinięta biologicznie. Zawstydzało mnie to i jednocześnie mocno
imponowało. Ostatecznie jego ukradkowe spojrzenia stały się stałym elementem
mojego dwutygodniowego pobytu na wakacjach. Okazało się bowiem, że ów
przystojny, doskonale zbudowany, przystojny jak Nick Bateman 28-latek był opiekunem
chłopięcej frakcji harcerskiej. Często przy wieczornych ogniskach siadałam
bardzo blisko niego, wsłuchując się w akustyczne brzmienie jego hiszpańskiej
gitary i śpiewając jak najpiękniej, jak najgłośniej. A wtedy on uśmiechał się
łagodnie i od czasu do czasu posyłał ku mnie zalotne „oczko”.
Pamiętam, że była to ostatnia noc na obozie. Międzyczasie
poznałam 17-letniego Łukasza, z którym spędziłam resztę dni na nieśmiałych
pocałunkach, romantycznych obietnicach i nadmorskich spacerach. Mój starszy amant
nieco zniknął wówczas z pola widzenia. Nie zdziwiło mnie to w zupełności,
bowiem nie śmiałam przypuszczać, że 12-lat starszy facet zwróci uwagę na taką
małolatkę jak ja... Poza tym, porównując się do innych uczestniczek wyjazdu,
nigdy nie czułam się specjalnie atrakcyjnym kąskiem.
Po południu odwiedziła mnie druhna Karolina i zaproponowała
organizację nocnych podchodów. Wieczorem zjawiłam się w umówionym z nią punkcie
w lesie. Ku mojemu zdziwieniu, nie czekała tam na mnie starsza harcerka, ale
28-letni Tobiasz. Widząc moją zupełną konsternację wytłumaczył, że Karola
poprosiła go o zastępstwo. I oto szliśmy razem w ciemniejącym lesie,
oświetlając latarkami leśną ścieżkę, układając zadania według planu. Wypytywał
mnie o liceum i plany na przyszłość, czy dobrze układa nam się z „Łukaszem”...
aż wreszcie zaproponował odpoczynek. Rozłożył swoją kurtkę na ziemi i poprosił
abym usiadła obok niego. Po raz pierwszy w życiu poczułam wówczas tak silne
podniecenie, że obawiałam się pojawienia wilgotnej plamki na moich leginsach.
Ten mężczyzna działał na mnie jak narkotyk, a młody dziewczęcy umysł chciał go
chłonąć w każdej możliwej dawce.
„Ten Łukasz to nie jest chłopak dla Ciebie... odpuść go...”
- wydusił z siebie po chwili milczenia.
„Ale... dlaczego! Wczoraj wyznał, że chyba mnie kocha...
Mieszkamy niedaleko siebie. To może się udać!”
„Nie może... Wybacz, że pozbawię Cię złudzeń, ale jeszcze
dwa dni temu nakryłem go w toalecie z inną dziewczyną...” - wyszeptał cichutko.
„Kłamiesz...” - krzyknęłam w pierwszej chwili. Ale widząc
jego śmiertelnie poważną minę wstrząsnęły mną drgawki i zaniosłam się płaczem.
„Z kim! Powiedz mi!” - łkałam, skrywając twarz między
podkulonymi kolanami.
„Nie powinienem. Przecież wyszarpiesz jej oczy. Wiem jak
bezmyślne potrafią być zdradzone kobiety.” - przyznał, otulając mnie ramieniem
i przyciągając ku swojej nagiej, pachnącej plażą piersi. Jego dotyk cudownie
uspokajał.
„Dlaczego mi o tym powiedziałeś?”
„Wiesz, nie wyglądasz na taką ot, głupiutką nastolatkę.
Zasługujesz chyba na kogoś, kto Cię doceni.” - odrzekł łagodnie, wplatając
swoje dłonie między pachnące morską bryzą długie włosy nastolatki.
„Widocznie nie ma we mnie nic, co byłoby warte
docenienia...” - przyznałam ze smutkiem.
„Nonsens... spójrz na siebie. Jesteś młoda, piękna, inteligentna.
Każdy mężczyzna na świecie chciałaby Cię mieć na własność... nawet ja...”
Jego wyznanie sparaliżowało mnie i podnieciło jednocześnie.
Serce biło jak oszalałe, gdy jego dłonie lubieżnie wślizgiwały się pod
cieniutką bluzeczkę. Sprawnym ruchem zerwał ze mnie i ją, i biustonosz, a potem
wessał swoje usta w moje ciepłe, pulchne jak świeże bułeczki, nastoletnie
piersi. Nie wiedziałam, w jaki sposób się zachować. Przecież prawie go nie
znałam, bardzo się bałam, ale jego nieprzeciętna uroda i szalejące w moim
brzuchu motylki zwyczajnie nie pozwalały mi go odtrącić.
„Mój słodki aniele...” - mruczał mi do ucha, zsuwając ze
mnie leginsy i rozpinając swój rozporek.
„Widziałem, jak na mnie patrzysz... Twoje podniecenie można
było wyczuć równie mocno, co woń Twoich perfum...”
Zamarłam w bezruchu czując, jak jego wielka męskość z uporem
naciera na moją wilgotną, ciasną szczelinkę...
„Tobiasz, zaczekaj... Ja nigdy tego nie robiłam...” -
wydusiłam z siebie w końcu.
„Jego oczy zrobiły się jeszcze szczersze ze zdziwienia, a
chwilę potem na jego ustach wymalował się łagodny uśmiech...
„Nie bój się. Zrobimy to powoli. Obiecuję, że nie będzie
bolało... Teraz wydałam mu się jeszcze bardziej niewinna i doskonała. Który
facet nie marzy bowiem o przełamaniu czystości nastolatki i wprowadzeniu jej w
nieznany świat seksualnych uniesień? Chciał zostać moim pierwszym kochankiem,
wystrzegając mnie przed powierzeniem cnoty nieumiejętnemu, nastoletniemu
bawidamkowi. Swoją szczupłą i drżącą dłonią bardzo szybko wyczułam jego olbrzymie
przyrodzenie, nasuwające się pomiędzy moje wargi. Po raz pierwszy dotykałam
penisa, a pojmując jego długość i objętość zatrzęsłam się z przerażenia.
„Mogę przestać, jeśli nie chcesz... jeśli nie jesteś
gotowa.”
„Nie chcę...” (oderwał się ode mnie.) „Nie chcę, żebyś
przestawał.” I wtedy Tobiasz pocałował mnie namiętnie, ponownie nacierając na
moją niewinność, wciskając się w nią coraz głębiej i silniej. Aż wreszcie
wsunął się we mnie całkowicie, a moje ciało przeszył przeraźliwy ból,
wyzwalający z moich ust stłumiony krzyk. Wyczuwając mój lęk zatrzymał się,
kierując jedną z dłoni na odstającą łechtaczkę. Masował ją okrężnymi ruchami,
do momentu, aż ból ustąpił, a w jego miejsce pojawiła się obezwładniająca
rozkosz. Mężczyzna ponownie zagłębił się w mojej perfekcyjnej, niezbadanej
dotąd słodkiej szczelince. Zachwycałam się, jak każde przesunięcie się jego
męskości w moim ciele powodowało wystąpienie na mojej skórze dreszczy
podniecenia, jak każdy pocałunek wypełniał moje uda wyjątkowo przyjemnym
ciepłem... Po raz pierwszy w życiu czułam, jak na narasta we mnie to dziwne,
nieznane mi dotąd uczucie... jak sprawia, że oddycham szybciej... jak sprawia,
że przyciągam go do siebie błagając o więcej... co wreszcie wynosi mnie na
szczyt, obezwładnia i pociąga. Szczęśliwa, dumna i piękna zatracałam się w jego
ramionach, słuchając tylko jego oddechu i szumu bałtyckich, spienionych fal...
Fantazyjna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz